Dysząc
ciężko, oparł się o jedno z wielkich drzew. Był pewien, że przebiegł już
kilkanaście kilometrów. To zawsze mu pomagało, łagodziło stres, pozwalało
ochłonąć. Próbował wyrównać oddech wpatrując się w roztrzaskujące się o brzeg
fale. Kiedyś często oglądał ten widok ale teraz nie mógł sobie na to pozwolić.
Po kilkunastu minutach usiadł na piasku, opierając się plecami o pień. Dopiero
teraz przypomniał sobie, że kiedy biegł, wydawało mu się, że jego telefon
dzwonił. Wyciągnął go z kieszeni i zamarł... Wiadomość była od Eleny. Nie miał
wystarczająco odwagi, by ją przeczytać. Bał się? Najwidoczniej.
Znów
zerknął na fale, przypominając sobie o dziewczynie. Wrócił myślami do Jej
smutnej twarzy, a kiedy wychodził patrzyła na niego z przerażeniem w oczach. Zapewne
później płakała. To on doprowadził Ją do tego stanu… To przez niego była
smutna… Jak mógł do tego doprowadzić? Obiecał sobie, że nigdy więcej na Jej
pięknej twarzy nie pojawią się łzy spowodowane jakimkolwiek jego słowem czy
czynem. Zawiódł się na sobie… Zawiódł Elenę…
Pochylił
głowę, pozwalając kilku łzom spaść na piasek. Czy zawsze musiał popełnić jakiś
błąd? Czy nie mogło być, w końcu, w porządku? Zerknął na prawą dłoń i
zmarszczył brwi, coś było nie tak. Brakowało obrączki… tego co najbardziej
łączyło go z brunetką, co przypominało o najpiękniejszych wspólnych chwilach.
Co oznaczało, że już na zawsze należą tylko do siebie nawzajem. A on… Swoją
zostawił w salonie… Zostawił… Wiedział, że kiedy dziewczyna ją znajdzie dopowie
do tego najbardziej prawdopodobną historię. To go przeraziło. Bo przecież wcale
nie chciał jej zostawiać. Znowu zachował się jak idiota… Znowu zawiódł, zrobił
coś nie tak. Czy Elena kiedykolwiek mu to wybaczy? Stefano wiedział, że sam
sobie nie będzie w stanie. Zbyt wiele zła spowodował swoim zachowaniem. Nigdy
tego nie zapomni, nigdy nie wybaczy sobie tych błędów. Czy Ona będzie chciała z
nim jeszcze rozmawiać? Czy go choćby wysłucha? Wiedział, że nie zasłużył sobie
nawet na to. Powinna go teraz zostawić… o ile już tego nie zrobiła. Wszystko
zepsuł…
Siedział
jeszcze kilka godzin rozpamiętując każdą chwilę, często ocierał łzy, rzucał
patykami w stronę morza, ale nic nie pomagało. W końcu przypomniał sobie o
telefonie, który leżał obok niego. Dłuższą chwilę obracał go w dłoniach,
zbierając się na odwagę. A jeśli napisała, że już go nie chce?
-
To wtedy będziesz się tym martwił – warknął sam do siebie, odczytał wiadomość i
uśmiechnął się blado. Nadal go kochała… pomimo tego wszystkiego co zrobił.
Powinien ją przeprosić i błagać o wybaczenie. Bo też Ją kochał, nawet bardziej
niż mu się wydawało.
Stefano
wstał i najszybciej jak potrafił biegł do domu. W gęstym lesie skręcił i zatrzymał
się na niewielkiej polanie, zerwał na niej kilka najpiękniejszych kwiatów,
związał je źdźbłami długiej trawy i pobiegł dalej. Najciszej jak potrafił
wszedł do mieszkania. Odetchnął z ulgą, widząc Elenę leżącą na sofie. Nerwowo
zerknął na stolik, jego obrączka nadal tam leżała, przesunięta o kilka
milimetrów. Ostrożnie zabrał ją i wsunął na palec. Patrzył na śpiącą
dziewczynę, Jej zamknięte oczy, zaschnięte łzy, zaciśnięte dłonie… Niespokojnie
poruszyła się przez sen, jakby odruchowo chcąc złapać chłopaka za rękę. Otwarła
przestraszone oczy, popatrzyła na niego i otwarła usta jakby chciała coś
powiedzieć, ale zamknęła je podchodząc do niego. Stefano popatrzył w Jej
piękne, niebieskie oczy zamglone od napływających łez.
-
Przepraszam – wyszeptał padając przed Nią na kolana, pochylając głowę i
wkładając w jej dłonie wiązankę stokrotek. – Tak bardzo Cię przepraszam…
Zachowałem się jak głupek, najgorzej jak mogłem. Eleno, proszę, wybacz mi… Nie
powinienem był tak mówić, nie powinienem wychodzić. Przepraszam…
Głos
mu się załamał. Bał się na Nią spojrzeć, jakkolwiek się poruszyć… Kolejne słowa
ugrzęzły mu w gardle. Przełknął ślinę i powiedział:
-
Nie chcę popełniać więcej błędów, nie chcę Cię stracić. Kocham Cię, Eleno…
Przepraszam.
-
Ciii…
Objęła
go i łagodnie głaskała po głowie, dopóki się nie uspokoił. Stefano podniósł
lekko głowę, kiedy odsunęła się, odłożyła stokrotki na stolik i uklęknęła obok
niego. Poddał się, gdy przytrzymała jego twarz w dłoniach, popatrzyła w oczy, powiedziała:
-
Nigdy więcej mi tak nie rób.
I
pocałowała, przyciągając go do siebie.
Ech, chyba trochę za szybko mu wybaczyła...
OdpowiedzUsuńMa te same tendencje do wybaczania co ja. Zbyt szybko wybacza.
UsuńA w sumie jak by nie patrzeć bardzo go kocha... i Stefano jest jedyną osobą, którą ma.
Jak dla mnie, mogła mu wybaczyć, ale należało mu się najpierw porządnie w pysk dostać, że sobie tak zniknął,
UsuńOna jest zbyt dobra, wiesz? Zbyt bardzo jej zależało, żeby wrócił.
UsuńWiem, wiem. (: Co nie zmienia faktu, że fatalnie się zachował.
OdpowiedzUsuńMyślę, że oboje jednak nabroili.
UsuńA swoją drogą, rozdziały Eleny to komentarze do mojego życia.
Rozumiem.
Usuń