Wrzuciłam od razu całość, bo nie chce mi się tego dzielić na części. Życzę cierpliwości w czytaniu tego... czegoś.
Znów znajdowała się w tym pustym pomieszczeniu. Szare,
ubrudzone ściany wydawały się nienaturalnie jasne w pokoju bez okien i drzwi.
Może to z powodu białej mgły unoszącej się wokół nich? Podłoga, ze startymi już
panelami też lekko skrzyła, a nad nią, jakby drobinki nieopadającego nigdy
kurzu wiła się ta sama mgła. Wydawało się, że światło pada z każdej strony, a
jednocześnie znikąd. I ten uciążliwy zapach stęchlizny i świeżej krwi…
Przerażało ją to. Doskonale wiedziała gdzie jest, jednak nie potrafiła przyznać tego przed sobą. Powstrzymując
drżenie usiadła w najdalszym kącie pokoju i podciągnęła kolana pod brodę.
Wpatrywała się z przerażeniem w pustkę, śledząc dokładnie każdy milimetr
pomieszczenia. Jednak kiedy na samym jego środku rozbłysło światło ze strachu
jeszcze szerzej otworzyła oczy. Anioł powoli zstępował z nieba. Zamarła w
bezruchu, jakby miała nadzieję, że jej nie zauważy. Tylko jej oczy wpatrywały
się w niego z niedowierzaniem. Wcale nie był wysoki… wydawało się, że idealnego
wzrostu. I nie tak umięśniony jak wszystkie anioły, jakie widziała do tej pory.
Właściwie… Jego mięśnie były ledwo widoczne na bladej skórze. Jasne,
przydługawe włosy okalały twarz, a grzywka zasłaniała oczy w najczystszym
odcieniu błękitu jaki tutaj widziała. Usta miał zaciśnięte w wąską linię,
jednak mimo to były doskonale wykrojone, choć wydawało się o ton ciemniejsze
niż powinny. Kiedy jego stopy dotknęły podłogi, jasność za nim zniknęła i
dopiero teraz mogła zobaczyć śnieżnobiałe skrzydła. Idealnie czyste, nie
splamione ani jedną krzywdą. Przez kilka sekund wezbrał się w niej żal, że te
pióra już nigdy nie będą tak białe. Że to właśnie ona przyczyni się do ich
brudu…