poniedziałek, 31 marca 2014

016. Not be alone. - 2


Bo całkiem niedawno dopisałam końcówkę.
I udostępniam, do przeczytania.
(i z góry przepraszam za tandetną samą końcówkę)
   
***
   
Znów te same szare ściany, stara podłoga, złośliwie wijąca się mgła… Odruchowo odsunęła się w najciemniejszy kąt pomieszczenia i zakryła oczy poranionymi dłońmi. Jeden ze złamanych palców źle się zrósł i teraz odstawał lekko, pozostawiając kilkumilimetrową szparę. Z ręki nieustannie od wczoraj ciekła krew, brzuch był już jedynie fioletowo-zieloną plamą. Anioł… który był tutaj wczoraj powiedział, że wróci, bo jeszcze nie dokończył swojego dzieła. A ona czuła się już jedynie jak śmieć, nic nie warta, niepotrzebna… Nawet świecący kurz unoszący się nad podłogą był bardziej wartościowy niż ona… i potrafił uciec, umknąć przed bólem. A ona nie potrafiła, jej został tylko ból i strach, paraliżujący strach.