Bo całkiem niedawno dopisałam końcówkę.
I udostępniam, do przeczytania.
(i z góry przepraszam za tandetną samą końcówkę)
***
Znów te same szare ściany, stara podłoga, złośliwie
wijąca się mgła… Odruchowo odsunęła się w najciemniejszy kąt pomieszczenia i
zakryła oczy poranionymi dłońmi. Jeden ze złamanych palców źle się zrósł i
teraz odstawał lekko, pozostawiając kilkumilimetrową szparę. Z ręki nieustannie
od wczoraj ciekła krew, brzuch był już jedynie fioletowo-zieloną plamą. Anioł…
który był tutaj wczoraj powiedział, że wróci, bo jeszcze nie dokończył swojego
dzieła. A ona czuła się już jedynie jak śmieć, nic nie warta, niepotrzebna…
Nawet świecący kurz unoszący się nad podłogą był bardziej wartościowy niż ona…
i potrafił uciec, umknąć przed bólem. A ona nie potrafiła, jej został tylko ból
i strach, paraliżujący strach.I udostępniam, do przeczytania.
(i z góry przepraszam za tandetną samą końcówkę)
***