wtorek, 14 lipca 2015

|01|. DRAMIONE: "Chciała go rozgryźć."

Chciała choć raz spojrzeć mu w oczy i nie zobaczyć w nich tego nieprzeniknionego lodu. Chciała zobaczyć go bez tej skorupy opanowania, pogardy, obojętności. Chciała wiedzieć, jaki jest naprawdę. Chciała poznać chłopaka kryjącego się za tym aroganckim uśmiechem, stalowym wzrokiem i nonszancką pozą. Chciała go rozgryźć.
Odkąd ta myśl pojawiła się w głowie dziewczyny, nie potrafiła się już jej pozbyć. Nauka szła nie tak, przyjaciele gdzieś znikali, a ona nie potrafiła już z niczym dać sobie rady. Bezwiednie opadła na łóżko, skuliła się i schowała twarz w poduszkę. Po raz pierwszy nie miała ochoty się uczyć. Odwróciła się plecami do pozostawionych na pościeli książek, jakby to one były źródłem jej problemów, i otarła napływające do oczu łzy. Jedynym pocieszeniem był fakt, że to dormitorium było tylko jej jako Prefekta Naczelnego. Nie musiała się martwić, że ktokolwiek znajdzie ją w tym stanie, i co najważniejsze – nie będzie się musiała nikomu tłumaczyć, nawet z panującego bałaganu.
Po półgodzinnej drzemce gwałtownie wstała, po czym zerknęła na porozrzucane na podłodze książki. Zeskoczyła z łóżka i zaczęła je zbierać, dzieląc na kilka stosów: wypożyczone z biblioteki, do oddania do biblioteki, przeczytane, nieprzeczytane i te do przeczytania później. Jeden ze stosów zręcznie wsunęła do torby i, zarzucając ją na ramię, wyszła z dormitorium.
Szybkim krokiem przemierzyła Pokój Wspólny, kilka korytarzy i gwałtownie zatrzymała się tuż przed wielkimi drzwiami z szybami, przez które widać było wnętrze. Zauważyła tylko, jak jasnowłosy chłopak pochylał się nad książką. Oczywiście musiał być tutaj akurat teraz, pomyślała i pchnęła drzwi. Zatrzymała się przy biurku bibliotekarki i położyła na nim wysoki stos książek. Całą siłą woli zmusiła się, by nie rozejrzeć się po sali. Nie mogłaby znieść tego zimnego spojrzenia, choć czuła na sobie jego wzrok.
Kilka minut później zza książek wyłoniła się starsza kobieta.
– Och, panna Granger.
Posłała bibliotekarce wymuszony, blady uśmiech.
– W dormitorium zostały mi tylko trzy książki, które wypożyczyłam wczoraj – powiedziała szybko. Po chwili dodała: – Mam nadzieję, że te wszystkie zdążyłam oddać w terminie.
– Ależ oczywiście! Przyszła nowa książka o zielarstwie, ale jak sama rozumiesz, wypożyczył ją już Neville Longbottom. – Kobieta uśmiechnęła się uprzejmie, stemplując kolejne tomy.
Neville był jedyną osobą, której fascynacja zielarstwem była tak wielka, że dziewczyna potrafiła zrozumieć, dlaczego nie jest pierwszym uczniem, który dostał ten tom do ręki.
Odwzajemniła uśmiech i ruszyła w stronę działu poświęconego Obronie Przed Czarną Magią. Kiedy przeszukiwała kolejne regały, delikatnie sunąc palcami po grzbietach książek, nie potrafiła pozbyć się wrażenia, że ktoś natrętnie ją obserwuje. Odgarnęła włosy do tyłu i sięgnęła po jeden z tomów. Przerzuciła wolno kilka stron, po czym odczytała interesujący ją fragment. Z namysłem odłożyła księgę, i cicho żegnając się z bibliotekarką, wyszła.
Po przejściu kilku korytarzy oparła się o ścianę i leniwie osunęła się po niej na podłogę. Zakryła twarz dłońmi, podwinęła nogi i chwilę siedziała w takiej pozycji. Zrobiła to specjalnie, w najbardziej perfidny sposób, w jaki tylko mogła. Książkę, po którą sięgnęła w bibliotece, znała na pamięć; fragment, który przeczytała – również. Ale nie mogła się pozbyć tego uczucia satysfakcji. Nie spojrzała na niego ani razu w czasie tych piętnastu minut, kiedy byli w tym samym pomieszczeniu, zaledwie kilka metrów od siebie. Nawet nie wiedziała z jakiego powodu jest z siebie taka dumna… Może dlatego, że taka sytuacja miała miejsce pierwszy raz od… od kiedy zaczęła swój pierwszy rok nauki w Hogwarcie. Obserwował ją, wiedziała o tym. I może wysiłek, jaki w to włożyła, nie był najmniejszy, ale za to satysfakcja ogromna. Odchyliła głowę do tyłu, nie zważając na postać idącą w jej stronę.
– Granger! – warknął ktoś tuż nad nią.
Nawet przez sen mogłaby poznać ten głos – nikogo innego nie był aż taki drażniący. Powoli wciągnęła powietrze, jej twarz stała się bez wyrazu; jakby od niechcenia otworzyła powieki i leniwie wstała, zarzucając torbę na ramię.
– Och, Malfoy. Nie masz nic ciekawszego do roboty? – Sama zdziwiła się, że jej ton może być aż tak obojętny. Teraz patrzyła chłopakowi w oczy, zadzierając lekko głowę.
Był wściekły… Bardziej niż wściekły.
– Granger – syknął znowu i przez dłuższą chwilę wpatrywał się w nią. Była pewna, że gdyby się tylko dało, zabiłby ją samym wzrokiem. – To, że swój szlam rozlewasz w całej bibliotece nie znaczy, że tutaj też musisz.
– I tylko to masz mi do powiedzenia? – Wzruszyła ramionami, zręcznie go wymijając. Po chwili jednak odwróciła się. – Jeszcze jedno Malfoy. Nie myśl sobie, że po tych siedmiu latach określenie szlama robi na mnie jeszcze jakiekolwiek wrażenie.
Odwróciła się i odeszła. Niczym burza wpadła do Pokoju Wspólnego, kątem oka zobaczyła swoich przyjaciół przy kominku i z wymuszonym uśmiechem dosiadła się do nich. Odruchowo wyciągnęła jednemu z chłopaków pergamin spod ręki i zaczęła czytać, zaznaczając błędy.
– A był już prawie gotowy… – jęknął.
– Nie jest zbyt wiele do poprawy, jednak znalazłam kilka niedociągnięć – odłożyła pergamin na miejsce i uśmiechnęła się, tym razem szczerze. – Co tam u was, chłopaki?
Wieczór minął im na rozmowach o esejach, sprawdzianach i szlabanach, których musiała pilnować Hermiona w minionym tygodniu, jednak najwięcej czasu pochłonęła konwersacja na temat jutrzejszego wypadu do Hogsmeade. Dziewczyna nie była pewna, czy powinna pójść, traktowała Harry’ego i Rona z dystansem, nie ufała im już tak jak kiedyś… i planowała uczyć się w ten weekend oraz chciała przeczytać jeszcze przynajmniej dwie książki.
– Daj już sobie z tym spokój – mruknął Ron. – Przecież umiesz je na pamięć!
– Mimo wszystko powinnam je jeszcze chociaż raz przejrzeć – broniła się. – Wypady do Hogsmeade są co tydzień, a ja byłam z wami dwa tygodnie temu. Nie wspominając o tym, że wy też powinniście w końcu zacząć się uczyć. – Popatrzyła na nich zatroskanym wzrokiem pełnym złości. Mimo wszystko po chwili jednak dodała: – Zbieram się, jeśli mam pójść jutro z wami. Możecie prosić Merlina, żebym ze wszystkim zdążyła.
Wstała, i machając im na pożegnanie, poszła w stronę swojego dormitorium. Wyciągnęła z szafy czarne bikini, które było prezentem od Ginny. Założyła je, splotła włosy w luźny warkocz, i mamrocząc zaklęcie, wkroczyła do Prywatnej Łazienki Prefektów Naczelnych. Bez zastanowienia weszła do wody, która w tym miejscu sięgała jej do pasa, zanurkowała na dłuższą chwilę, a kiedy się wynurzyła, nabrała gwałtownie powietrza i popłynęła w najdalszy i najciemniejszy kąt basenu. Tutaj, na niewielkim wzniesieniu, woda leniwie odbijała się od jej podwiniętych nóg i sięgała ledwie do połowy łydek. Dziewczyna położyła głowę na kolanach i objęła je rękami, wbijając lekko paznokcie w ciało, po czym przymknęła oczy.
Nie musiała rozglądać się po łazience, ponieważ ostatnio często tutaj bywała. Pomieszczenie wydawało się spore, przynajmniej w porównaniu z jej dormitorium.
Znajdowała się w niewielkim basenie zajmującym większość pomieszczenia. Po lewej stronie znajdowało się nie najmniejsze jacuzzi. Obok niego stał ogromny regał z setkami małych flakoników zawierających płyny o chyba wszystkich zapachach świata. Sufit i ściany pokrywała piękna mozaika przedstawiająca głębiny jeziora przy Zakazanym Lesie.
Dziewczyna dobrze wiedziała, że każda łazienkowa mozaika w Hogwarcie przedstawia właśnie te głębiny, choć niektóre na pewno nie były wierne rzeczywistości. Mimowolnie przeczesała włosy rękami, po czym na powrót szczelnie się nimi objęła. Siedziała, wsłuchując się w ciszę. Nie miała najmniejszej ochoty na wizytę w Hogsmeade, nawet nie dlatego, że planowała się uczyć. Zwyczajnie nie chciała po raz kolejny natknąć się na Malfoya. Była całkowicie obojętna na jego słowa, po tylu latach nie robiły już na niej żadnego wrażenia. Jednak ochota, by przeniknąć ten lód w jego oczach była nie do zniesienia.
Tak bardzo chciała się dowiedzieć. Rozgryźć go. Udowodnić, że nadal potrafi rozpracować każdego.
Nie żeby po wojnie jakoś specjalnie się zmienił, jednak jej wystarczył tylko jeden krótki moment wahania, słabości by… o zgrozo!... dostrzec w Malfoyu człowieka. I właśnie to nie dawało jej teraz spokoju.
Poza tym Harry i Ron ostatnio ciągle rozmawiali o quidditchu, a ona miała tego dosyć. Wszystko było w porządku, jednak czuła, że tylko z pozoru.
Drgnęła lekko, kiedy jakiś dźwięk zmącił idealną ciszę pomieszczenia. Rozejrzała się po nim uważnie, mrużąc przy tym oczy i myśląc intensywnie. Z tej pozycji miała niewielkie szanse na obronę i praktycznie zerowe na atak. Wyczuła, kiedy ktoś wszedł do wanny, jednak nie ruszyła się z miejsca. Chwilę później wydawało jej się, że usłyszała ciche westchnienie, więc wyszła z wody, idąc cicho ciemnym brzegiem basenu, jednym ramieniem dotykając ściany. Od razu zauważyła postać płynącą w przeciwną stronę, choć nie miała się czemu dziwić. Drugim Prefektem Naczelnym był najsławniejszy Ślizgon w szkole, a zarazem chłopak, którego wręcz nienawidziła – Draco Malfoy. Nie widziała go tutaj nigdy wcześniej, a teraz też nie miała ochoty go oglądać.
Stała już prawie przy drzwiach, kiedy usłyszała:
– Ktoś tutaj jest?
Wywróciła oczami, wysiliła się na najbardziej obojętny ton, jaki tylko mogła, i zakładając ręce na piersi, odwróciła się.
– Oczywiście, Malfoy. To nie jest twoja prywatna łazienka – odpowiedziała, po czym znów odwracając się do wyjścia, położyła rękę na klamce i w ostatniej chwili, zabierając swój ręcznik wyszła z pomieszczenia.
Znajdując się już w swojej łazience, dokładnie wytarła całe ciało ręcznikiem i założyła za dużą koszulkę, służącą jej jako pidżama.
Opadła na łóżko, sięgnęła po jedną z książek i zaczęła czytać. Po dwóch godzinach zasnęła.
Jak co rano obudziły ją promienie słońca wpadające do pokoju. Dziewczyna przeciągnęła się leniwie, po czym ruszyła do łazienki.
Wyszła z niej po kilkunastu minutach mając na sobie białą obcisłą koszulkę i kontrastujące z nią ciemne wygodne spodnie. Na szyi zamiast naszyjnika niedbale zawiązała krawat i wychodząc, zarzuciła na ramiona czarną szatę z przypiętą do niej odznaką.
Powoli przeszła przez Pokój Wspólny Gryffindoru, z przyzwyczajenia rozglądając się w poszukiwaniu znajomych twarzy, jednak kiedy nie znalazła żadnego ze swoich przyjaciół, wyszła rozważając dwie możliwości: albo byli już w Wielkiej Sali, albo – co wydawało jej się bardziej możliwe – jeszcze nie wstali. Kiedy weszła do ogromnego pomieszczenia zaśmiała się cicho, bo tak jak podejrzewała jej przyjaciele jeszcze spali. Usiadła wygodnie, nalewając sobie soku z dyni i sięgnęła po jeden z rogalików.
Kiedy skończyła jeść, obok niej pojawili się Ron i Harry.
– To jak, idziesz z nami do Hogsmeade? – spytali, wciąż nieprzytomni.
– Tak, spotkamy się na miejscu – odpowiedziała. – O szesnastej w Trzech Miotłach? – wysiliła się na uśmiech i wstała od stołu, kiedy obaj zgodnie przytaknęli.
Wyszła z Wielkiej Sali, po czym usłyszała pełne kpiny prychnięcie. Nawet nie musiała się odwracać, żeby wiedzieć, z kim ma do czynienia. Jednak Malfoy uniósł jedynie brwi, wyrażając tym gestem swoje zdanie na temat podsłyszanej rozmowy.
– Daj już sobie spokój, Malfoy, chyba że  twoja przerośnięta arystokratyczna duma nie pozwoli ci się cieszyć wyjściami do Hogsmeade  – odpowiedziała spokojnym tonem, nawet na niego nie patrząc, po czym skręciła w jeden z korytarzy.
Nie było sensu reagować na jego zachowanie. W Dziurawym Kotle, gdzie miała okazję mieszkać w wakacje, dokładnie przemyślała sprawę. Czarny Pan nie żył, śmierciożercy siedzieli w Azkabanie, a wojna się skończyła. Nie było sensu roztrząsać wszystkiego kolejny raz.
Zanim do końca otrząsnęła się z myśli, ktoś gwałtownie ją popchnął i przygwoździł do zimnej ściany. Ze świstem zmierzyła chłopaka lodowatym spojrzeniem.
– W końcu jakieś emocje, Granger – syknął blondyn.
– Daruj sobie, Malfoy – odpowiedziała bezbarwnym tonem, po czym obrzuciła go kolejnym obojętnym spojrzeniem. Widziała, jak wyraz jego twarzy ulega zmianie.
– Przestań – warknął. – Przestań tak robić!
– Co masz na myśli, Malfoy? To, że na dziewczynie nie robisz żadnego wrażenia? Przyzwyczaj się.
– Dlaczego jesteś tak obojętna, Granger? – To nie był już syk, nawet jego oczy odrobinę się zmieniły, nadal był zły… wściekły, ale czy tylko jej się wydawało, że w tym stalowym błękicie zobaczyła ciekawość?
– Mam mdleć na twój widok? Chyba śnisz.
W głębi korytarza słychać było kroki, więc chłopak szybko odsunął się od niej, mierząc ją tylko nienawistnym spojrzeniem. Jak gdyby nigdy nic wzruszyła ramionami i, posyłając mu pytające spojrzenie, odsunęła się od ściany.
Ruszyła korytarzem ku schodom, po czym po chwili  minęła ją grupka drugorocznych uczniów. Kiedy ich kroki ucichły, ktoś po raz kolejny próbował przycisnąć ją do ściany.
– Puść mnie – powiedziała, siląc się na spokojny i opanowany ton. A kiedy to zrobił, wyminęła go zręcznie i pchnęła drzwi do jednej z klas. Wiedziała, że pójdzie za nią – Malfoy nigdy nie poddawał się od razu. Po kilkunastu sekundach drzwi cicho skrzypnęły. Uśmiechnęła się mimowolnie, podchodząc do okna. Czasem był zbyt przewidywalny.
– Co ty sobie wyobrażasz, Granger?
– Nikt nie kazał ci tutaj przychodzić, Malfoy!
– To przestań się tak zachowywać!
– Bo jak zawsze nazwiesz mnie szlamą?! – Odwróciła się, obserwując jego reakcję. Był na nią wściekły, choć teraz uniósł lekko brew, zaskoczony. A ona zaczynała tracić cierpliwość. – Posłuchaj, Malfoy. Miałam sporo czasu, żeby się nad wszystkim zastanowić. Nie obchodzi mnie to, co robisz. Oczywiście, nienawidzę cię najbardziej jak tylko mogę, ale znudziło mnie już to szlama to, szlama tamto i ciągłe kłótnie. Nie wiem jak ty, ale ja już dorosłam.
Założyła ręce na piersi, oddychając głęboko i próbując się uspokoić. To, co powiedziała, było prawdą – nie widziała sensu w ciągłych kłótniach. W końcu dojrzała do tego.
Odetchnęła ostatni raz i spojrzała na blondyna. Stał, wpatrując się w nią z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Musiała przyznać, że wyglądał nie najgorzej w białej koszuli, niedbale włożonej do ciemnych spodni, rozluźnionym krawacie w barwach Slytherinu i czarnej szacie.
– Co znowu, Granger?
– Nic. Obserwowanie myślącego Ślizgona to jednorazowy widok w życiu, musiałam się napatrzeć – mruknęła i wyszła.
Przebiegła pustymi korytarzami do Pokoju Wspólnego, jednak nie zastawszy w nim nikogo udała się do swojego dormitorium, i kładąc się na łóżku, zaczęła czytać leżącą na nim książkę. Chciała czymś zająć myśli. Skończyła jedną, zaczęła drugą. Nim się zorientowała, zegar wybił godzinę, o której musiała wyjść z Hogwartu, by zdążyć na spotkanie. Rzuciła na siebie zaklęcie ochronne i  wybiegła ze szkoły.
Do Trzech Mioteł weszła dokładnie w chwili, kiedy główny zegar w wiosce zaczął wybijać szesnastą. Szybko odnalazła w tłumie Harry’ego i Rona.
– Cześć, chłopaki. – Wcisnęła się na wolne miejsce obok rudzielca, posyłając obydwu szeroki uśmiech. – I Ginny – dodała pospiesznie, mrugając do niej.
– Hej, myśleliśmy już, że nie przyjdziesz.
– Zaczytałam się…
– Przecież znasz wszystkie książki już na pamięć – jęknął Ron.
– W odróżnieniu od ciebie – odcięła się dziewczyna.
Zamówili po kremowym piwie, i dwie godziny świetnie się bawilirozmawiając, śmiejąc się i żartując. Nawet w drodze do szkoły byli najgłośniejszą grupką.
Dopiero w Pokoju Wspólnym przestali się śmiać, a dziewczyna pomachała wszystkim na pożegnanie i zniknęła w swoim dormitorium. Głęboko odetchnęła. Zrzuciła szatę, rozwiązała krawat, później zdjęła bluzkę i spodnie. Westchnęła, widząc stos rozrzuconych papierków, połamanych piór i pootwieranych książek. Posprząta później; już wiedziała, na co ma największą ochotę.
W łazience znalazła pozostawione tam ostatnio bikini. Założyła je, rzucając przy okazji na półkę ubrania na kolejny dzień. Zabrała ręcznik i, mamrocząc zaklęcie, pchnęła ciężkie drzwi.
Jak zwykle uderzył ją spokój pomieszczenia. Odłożyła ręcznik i różdżkę w niewielkie wgłębienie w murze, i zwinnie wślizgnęła się do wody. Standardowo podpłynęła w najciemniejszy kąt i usiadła na wzniesieniu. Oparła głowę na kolanach i przymknęła oczy.
Dobrze wiedziała, że powinna uczyć się teraz do Okropnie Wyczerpujących Testów Magicznych, ale nie miała ochoty. Ron miał rację – znała te książki na pamięć. ciągle próbowała doszukać się w nich czegoś nowego. Czy aż tak bardzo się zmieniła? Czytanie nadal ją odprężało, ale nie czuła już tak wielkiej potrzeby ciągłego uczenia. Życie nie polegało jedynie na utartych książkowych schematach. Ba! Znacznie się od nich różniło. Teraz to wiedziała.
– Granger!
Poruszyła się niespokojnie. Nawet nie zauważyła, kiedy chłopak wszedł do łazienki. Zacisnęła mocniej powieki, szykując się na kolejną serię wyzwisk. Nie miała na to najmniejszej ochoty, a już na pewno nie teraz.
– Ty płaczesz?
Usłyszała głos znacznie bliżej siebie, a kiedy otworzyła oczy zorientowała się, że chłopak jest tuż obok niej. Przetarła policzki wierzchem dłoni. Nie wiedziała kiedy popłynęły jej łzy.
– Od kiedy kogoś takiego jak ty interesuje, co robię? – parsknęła.
– Granger. Mówiłaś, że nie chcesz kłótni. – Słyszała, jak silił się na opanowany ton.
– Zacznij zauważać ironię, Malfoy.
Pokiwał tylko głową, po czym, jak gdyby nigdy nic, odpłynął. W ostatniej chwili zauważyła blady i ledwo widoczny Mroczny Znak na jego przedramieniu. Czyli jednak był śmierciożercą… Odpędziła od siebie tę myśl, zsunęła się do wody i podpłynęła do przeciwległego brzegu. Kątem oka widziała, jak blondyn pokonuje kolejną długość basenu.
Wyszła z wody, zarzucając mokre loki na plecy. Ciężko było udawać, że go nie widzi. Mimo to z obojętnością przeszła obok niego i z westchnieniem rozsiadła się w jacuzzi. Tutaj woda była znacznie cieplejsza, a uciekające bąbelki poruszały lekko jej brązowe włosy. Przypatrywała się im dłuższą chwilę.
– Co jest, Granger? – Usiadł naprzeciwko niej, przyglądając się jej intensywnie.
Przechyliła lekko głowę, zerkając na niego. Po chwili ciszy westchnęła.
– Prawie ci uwierzyłam, wiesz, Malfoy? Ale na szczęście nie jestem aż taka głupia, żeby wierzyć, że choć trochę cię to obchodzi.
– A jeśli obchodzi?
– To by znaczyło, że nie jesteś sobą. A w to na pewno nie uwierzę.
– Czy my choć raz możemy normalnie porozmawiać? Bez tego ironizowania?
Popatrzyła na niego szeroko otwartymi oczami. Jej myśli gnały jak szalone. Czy to wszystko mogło być choć w części prawdziwe? Mogłaby go teraz choć trochę rozgryźć, może dałby jej zerknąć pod tę zbroję… Jednak szybko oprzytomniała. Nie. Z Malfoyem nie dało się normalnie rozmawiać.
– O czym miałaby być ta rozmowa? – zapytała ostrożnie, przekrzywiając głowę.
– Na początek – mruknął, rozsiadając się wygodnie na przeciwko niej – możemy porozmawiać o wakacjach. Na przykład co robiłaś? Gdzie byłaś?
– Umierałam z nudów w Dziurawym Kotle – odpowiedziała, wzruszając ramionami. A widząc pytające spojrzenie blondyna dodała: – Sporo myślałam.
– Nie uczyłaś się?
– Uczyłam. Teraz kolej na moje pytanie. Więc co ty robiłeś?
– Remontowałem Malfoy Manor – odparł beznamiętnie, wpatrując się w jakiś punkt za nią.
– Słucham? – bąknęła zdziwiona.
– A czego się spodziewałaś, Granger?
– Super wakacji gdzieś w Europie? Tysiąca wyrwanych dziewczyn? Cóż, na pewno nie tego.
– To o sporo się pomyliłaś – odpowiedział i wstał. – Rozmowa to nie był dobry pomysł – mruknął , i ostatni raz odwracając się w jej stronę, zniknął w drzwiach do swojego dormitorium.
Patrzyła za nim przez chwilę. Remont Malfoy Manor? Kto mu na to pozwolił? I dlaczego Malfoy tak szybko uciął rozmowę? I w takim razie co musiało się tam stać?
Dręczyło ją zbyt wiele pytań, na które nie znała odpowiedzi. Była pewna, że nigdy ich nie pozna. Wstała i powolnym krokiem ruszyła do wyjścia, po czym otuliła się ręcznikiem i weszła do własnej łazienki. Po szybkim prysznicu wróciła do dormitorium i rzuciła się na zagracone łóżko. Skrzywiła się z niezadowoleniem. Kilkoma machnięciami różdżki sprzątnęła cały bałagan i zasnęła.
Kolejne tygodnie niczym nie różniły się od tych sprzed rozmowy z Malfoyem. On nie zwracał na nią uwagi, a ona dalej była obojętna na wszystko, co robił. Widywała go czasem w Wielkiej Sali na posiłkach albo któreś z jej przyjaciół coś o nim mówiło. Nadal wieczorami siadała na łóżku i rozmyślała. Zbroja, jaką miał Malfoy, nie dawała jej spokoju. I te tysiące pytań…
Przez ostatnie dni czuła się samotna. Harry i Ron ciągle rozmawiali o quidditchu i zbliżającym się meczu z Puchonami. Nienawidziła tego. Teraz, kiedy szli korytarzem do lochów, mówili tylko o lataniu na miotłach.
Hermiona po raz kolejny wywróciła oczami i równo z rozpoczęciem zajęć weszła do sali. Myśli o samotności nie dawały jej spokoju. Profesor Slughorn uśmiechnął się do nich promiennie i zadał eliksir do uwarzenia. Dziewczyna wyjęła składniki z szuflady, rozpaliła ogień i zaczęła warzyć eliksir, co chwila mamrocząc coś do siebie.
– Ej, co teraz? – szepnął w jej stronę Ron.
– Sprawdź w książce – syknęła. – Powinieneś przemieszać w prawo i zmniejszyć płomień co najmniej o połowę.
Usłyszała niezadowolone prychnięcie i ciche mamrotanie. Odrzuciła włosy tak, by zasłoniły jej widok rudzielca, i zajęła się mieszaniem zawartości kociołka. Po chwili podniosła głowę chcąc przyjrzeć się pracy innych, jednak w tej samej chwili zauważyła zwitek pergaminu lecący w jej stronę. Wyciągnęła rękę, by go złapać, jednak ktoś obok niej był szybszy.
Ron rozwinął szybko papier i znowu prychnął.
– Co to ma niby być?
Dziewczyna wyrwała mu kartkę z ręki, mierząc ostrzegawczym, niezadowolony spojrzeniem. Było przecież oczywiste, że pergamin był dla niej. Zauważyła zmieniające się litery i pod pretekstem pójścia po dodatkowe składniki, odsunęła się od chłopaków i podeszła do ogromnej szuflady. Pospiesznie rozwinęła zgniecioną kartkę i przeczytała wypisane na niej słowa:

Prywatna Łazienka Prefektów Naczelnych dzisiaj o 21.

Wywróciła oczami, jednak wyciągnęła niepostrzeżenie z kieszeni pióro i dopisała: kolejna „normalna rozmowa”?, po czym zerknęła na Malfoya. Widząc, że ją obserwuje, włożyła pergamin do szuflady i wyciągnęła z niej fiolkę o pomarańczowej zawartości.
Podeszła do swojego stanowiska i wlała płyn, intensywnie mieszając. Eliksir zmienił kolor, więc porównała go z tym z książki – okazał się idealny. Zgasiła ogień i czekała, aż wywar lekko ostygnie, w tym czasie rozglądając się po sali. Malfoy właśnie wstał – kątem oka widziała, jak podchodzi do szuflady. Odetchnęła z ulgą, ignorując pytające spojrzenia Harry’ego i Rona. Bała się, że ktoś inny znajdzie kartkę, a co by się wtedy stało? Otrząsnęła się z zamyślenia, po czym kiedy profesor ogłosił koniec zajęć, przelała eliksir do fiolki z wygrawerowanym „Hermiona Granger” i ustawiła się w kolejce do oddania jej nauczycielowi.
Nagle ktoś gwałtownie ją popchnął, a ona w ostatniej chwili złapała równowagę, i już otwierała usta, żeby coś powiedzieć…
– Patrz gdzie łazisz, Granger! – Usłyszała tuż obok swojego ucha. Zacisnęła zęby i przymknęła powieki; wystarczyły dwa wdechy, żeby znów była spokojna i opanowana.
– To ty na mnie wlazłeś, Malfoy.
– W życiu nie pchałbym się na… ciebie.
Jeszcze przez chwilę patrzyli sobie w oczy, stojąc zaledwie kilkadziesiąt centymetrów od siebie. Brązowowłosa z obojętnością i opanowaniem, a blondyn ze wzrastającą irytacją. W końcu dziewczyna odsunęła się, kładąc fiolkę na biurko i uśmiechając się do profesora Slughorna.
– W lewej kieszeni, Granger. – Usłyszała w ostatniej chwili bardzo cichy szept. Kiwnęła głową sięgając po torbę, a następnie zakładając ją na ramię, wyszła z pomieszczenia.
Włożyła ręce do kieszeni szaty i pod palcami wyczuła zgięty pergamin. Przyspieszyła kroku, nie czekając na innych Gryfonów, po czym skierowała się prosto do swojego dormitorium w wieży. Wydawało jej się, że kilka razy usłyszała jak ktoś ją woła, jednak nie zwróciła na to uwagi.
Odetchnęła dopiero padając na swoje łóżko. Wyjęła kartkę z kieszeni i uważnie przeczytała tekst.

Tak. Normalna rozmowa.
Każda dziewczyna w tym zamku prosiłaby się o takie spotkanie, a Tobie jeszcze się nie podoba, Granger…

Wywróciła oczami, po czym wrzuciła pomiętą kartkę do kominka. Wyciągnęła stos książek z torby i przygotowała wszystko, by odrobić zadania domowe. Odetchnęła, zastanawiając się, czy to na pewno dobry pomysł. Zabrała swoje rzeczy i zeszła do Pokoju Wspólnego, gdzie czekali już Ginny, Harry i Ron. Uśmiechnęła się do nich.
– To jak, od czego zaczynamy?
– Czy my zawsze musimy się uczyć? – jęknął rudzielec, jednak zgromiony spojrzeniami dziewczyn szybko zabrał się do pracy. Po kilku godzinach większość esejów była już gotowa.
Hermiona poprawiała błędy w pracy Harry'ego, kiedy poczuła, jak czyjaś dłoń dotyka jej kolana. Odchrząknęła, wyrażając tym swoje niezadowolenie, jednak to nic nie dało. Próbowała to zignorować, ale dłoń przesuwała się coraz wyżej.
– Możesz przestać? – syknęła w stronę Rona.
– Słucham?
– Powiedziałam: przestań.
Jednak dłoń nie zniknęła. Oddała Harry’emu pracę, a on poprawił zaznaczone fragmenty.
Ginny szepnęła chłopakowi do ucha coś, czego Hermiona nie usłyszała, a brunet uśmiechnął się, patrząc na nich.
– Już trzydzieści po ósmej. My się zmywamy – mruknął tylko, chwytając swoją dziewczynę za rękę, i już po chwili razem znikali za portretem Grubej Damy.
– Ron! Mówiłam ci, żebyś przestał. Nie życzę sobie tego.
– Przecież zawsze ci się podobało! – odparł oburzony.
– Może kiedy byliśmy razem, ale przypominam ci, że już od dawna  nie jesteśmy. – Strząsnęła jego dłoń i wstała z zamiarem odejścia. Zaczęła zbierać swoje zwoje pergaminu i pióra. Jednak nim zdążyła się odwrócić, chłopak złapał ją za rękę.
– Nie kłam, że nie chciałabyś do tego wrócić, Hermiono. Nie oszukuj samej siebie, zawsze chciałaś i nadal chcesz ze mną być. Z nikim innym nie będzie ci tak dobrze… Przecież wiesz… Musisz być ze mną. – Mocniej przyciągnął ją do siebie. – Przestań się wyrywać! – syknął zirytowany. – Nigdy nie potrafiłaś mi się oprzeć. Zawsze na mnie leciałaś. Dziewczyno, uspokój się! Musisz mi się poddać, musisz ze mną być!
– Nie rozkazuj mi, Ronaldzie Weasley! Sama wiem, co jest dla mnie dobre.
Odepchnęła go, kiedy nachylał się nad nią. Jeszcze kilkakrotnie próbował przyciągnąć ją do siebie, jednak ciągle umykała.
Zabrała swoje rzeczy i odsunęła się na bezpieczną odległość. Wtedy Ron znów się odezwał, jego twarz zaczęła przybierać czerwonawy odcień, coraz bardziej się wściekał.
– Nic nie wiesz. Całymi dniami siedzisz z nosem w książkach i myślisz, że od tego jesteś mądrzejsza? Nic nie wiesz! Nawet nie potrafisz pomóc! I nigdy nie umiałaś. To dlatego nasz związek się rozpadł! Z twojej winy! Próbowałem to naprawić już kilka razy, ale nie! Bo przecież ty wiesz lepiej. Nic nie wiesz, Hermiono Granger. Dla mnie jesteś już zerem! – Patrzył na nią z pogardą. – Malfoy ma rację, jesteś zwykłą szlamą!
Zabolało.
Dziewczyna odwróciła się na pięcie i jak burza wpadła do swojej sypialni. Była wściekła. Nie spodziewała się, że Ron kiedykolwiek powie coś takiego.
Zabolało.
Rzuciła wypracowania na łóżko i, wyciągając różdżkę z kieszeni, wyczarowała drzwi do łazienki. Wsunęła drewienko do wgłębienia w murze i odeszła w ciemny kąt. W ubraniach weszła do wody; nie obchodziło ją, że wszystko będzie mokre.
Nic jej już nie obchodziło.
Usiadła na wzniesieniu i łzy popłynęły z jej oczu. Fale lekko sunęły po powierzchni, ostudzając gniew. Jednak pozostała gorycz. Było jej tak przykro… Rozmowa okazała się zapalnikiem do wybuchu. W głowie dziewczyny szalały myśli.
Jak mogła być tak głupia? Dlaczego pozwoliła na to wszystko? Gdzie teraz byli jej przyjaciele, kiedy tak bardzo ich potrzebowała? Dlaczego nie było nikogo, z kim mogłaby porozmawiać? Dlaczego nikt nie chciał jej słuchać? Co się z nią stało? Gdzie popełniła błąd? I co takiego stało się Ronowi? Czego znowu nie zauważyła? Jak bardzo się zmienił?
„Szlama” – usłyszała w głowie wyraźny głos. Objęła kolana rękami, kiedy kolejna  fala łez popłynęła z jej oczu.
Bolało.
Gdyby to Malfoy nazwał ją tak kolejny raz, nic by sobie z tego nie robiła, choć ostatnio przestał używać tego określenia. Ale jej… były przyjaciel? Nawet dla niego była to najgorsza obelga, a jednak użył jej… i to w stosunku do niej. Do tej, która ratowała go za każdym razem. Do tej, która wiecznie mu pomagała. Do tej, bez której nie dostałby zbyt wielu Zadowalających na zajęciach. Do tej, przy której zawsze powtarzał, że status krwi nie ma znaczenia.
“Szlama”. Po raz kolejny zabolało.

Nie zauważyła, kiedy ktoś wszedł do pomieszczenia; nie usłyszała nawet plusku wody. Drgnęła dopiero wtedy, gdy odchrząknął obok niej. Podniosła głowę z kolan i przez mgłę zobaczyła kogoś o jasnych włosach.
– Granger, nie musiałaś się aż tak spieszyć, żeby przychodzić tutaj w ciuchach – mruknął chłopak.
Wszędzie rozpoznałaby ten wredny ton. To musiał być Malfoy. Potrzasnęła lekko głową; nie miała siły odpowiadać na jego zaczepki. Rozpłakała się kolejny raz, zakrywając twarz dłońmi.
– Nie no, znowu płaczesz? Nie masz nic innego do roboty?
Wzruszyła tylko ramionami. Miała dosyć. Nie obchodziło jej już, czy Malfoy zacznie z niej drwić, wyzywać ją czy odpłynie niezadowolony. Nic jej już nie obchodziło. A słowa Rona tak bardzo bolały. Przypomniała sobie wszystkie, które mówił, kiedy z nim zerwała, wszystkie, które wypowiedział teraz. Poczuła ukłucie w sercu, znowu zabolało i popłynęły kolejne łzy. Dłuższą chwilę nie odezwało się żadne z nich.
– Dobra, skoro nic nie mówisz, to chociaż się przesuń i zrób mi trochę miejsca. – Usłyszała.
Posłusznie przesunęła się, podnosząc lekko głowę. Chłopak wskoczył na podwyższenie i usiadł obok niej. Kilkanaście minut siedzieli w ciszy. Nie była niezręczna, raczej zwyczajna, błoga… bezpieczna. Hermiona czuła się w niej swobodnie, nie było ważne to, że obok siebie ma najgorszego Ślizgona, jakiego spotkała.
– Odezwij się w końcu, Granger.
– Co mam ci powiedzieć, Malfoy?
– Na przykład wyjaśnić, co robisz tutaj, zasmarkana, w szatach szkolnych?
– I tak cię to nie obchodzi.
Kolejna dłuższa chwila milczenia, tym razem dało się wyczuć lekkie napięcie i rosnącą irytację.
– Granger… Nie możesz wiedzieć, co mnie obchodzi, a co nie. A skoro tak, to przynajmniej nie kłam.
– Naprawdę chcesz wiedzieć? Powiem ci tylko dlatego, że nie mam w planach żyć dłużej, niż to naprawdę będzie konieczne. – Odetchnęła ciężko, ocierając łzy z policzków. – Obserwuję, jak cały świat mi się wali. Przyjaciele, jeśli jeszcze mogę ich tak nazywać, ciągle są gdzieś daleko, niedostępni, obcy, zupełnie inni niż kiedyś. A dzisiaj usłyszałam od jednego z nich, że jestem… Przyzwyczaiłam się do twojego „szlama to, szlama tamto”, ale ty pomiatałeś mną od początku… – przerwała, przełykając powietrze. – A Ron mówił, że jest moim przyjacielem. Brzydził się określeniem “szlama”… A mimo to właśnie tak mnie nazwał. – Otarła kolejne łzy. – I nauka idzie nie tak, a ja nawet nie mam na nią ochoty. Perspektywa życia po szkole jest najgorsza, jaka może być. A do tego ciągle ktoś ma o coś do mnie pretensje. Zapomniałam dodać, że po naszej ostatniej rozmowie mam w głowie setki pytań, których nie potrafię się pozbyć. Mam dosyć. Od wojny męczę się ze sobą. Jeśli tak ma wyglądać moje życie, to ja dziękuję. Głupia i naiwna myślałam, że po Bitwie o Hogwart cokolwiek się zmieni. Cóż, Granger przecież zawsze się myli.
Znowu łzy popłynęły po jej policzkach. Nie zastanawiała się nad tym co robi. Nie chciała.
Nim chłopak zdążył się odezwać, wskoczyła na głębszą wodę i nabrała powietrza, po czym znieruchomiała. Czuła, jak przemoczona szata ciągnie ją w dół, poddawała się. Zamknęła oczy, oddając się temu uczuciu. Po dłuższej chwili zabrakło jej powietrza, osłabiona zachłysnęła się wodą, tracąc przytomność.
Poczuła, jak ktoś obejmuje ją silnymi ramionami… Jej ojciec. W jego uścisku zawsze czuła się bezpiecznie. Poddała się, tak bardzo chciała znaleźć się w jego ramionach…

Wszystko zniknęło i zalała ją ciemność...



18 komentarzy:

  1. konwersacjana temat jutrzejszego wypadu do Hogsmeade- zgubiła się spacja; Popatrzyła na nich zatroskanym wzrokiem pełnym troski-powtórzenie, skreśl zatroskanym; która w tym miejscy sięgała- literówka, powinno być "miejscu"; po czym po chwili-powtórzenie, proponuję "gdzie po chwili"; posyłając obojgu szeroki uśmiech-w tej części piszesz o Harry'm i Ronie więc nie obojgu, a obydwu; świetnie się bawilirozmawiając- znowu spacja;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odsunęła od siebie tę myśl, zsunęła-napisałabym "odpędziła" by uniknąć nadmiaru sunięcia ;); kolejna „normalna rozmowa”?, o czym zerknęła- literówka, powinno być "po czym": Kiwnęła głową i sięgając- i jest zbędne; że kilka razu usłyszała jak ktoś ją woła-literówka, powinno być razy

      Usuń
    2. Dalej jest powtórzenie słowa esej w sąsiednich zdaniach, w drugim zmieniłabym na pracę; Musisz mi się poddać, musisz ze mną być!-wydaje mi się, że na początku powinno być Muszę ci się podobać ;) Teraz przejdę do samego tekstu. Motyw ze spotkaniami w łazience i tajemnicami Malfoya gdzieś czytałam, więc jestem Ci wdzięczna za przypomnienie. Końcówka trochę mnie rozczarowała, wydała zbyt niemożliwa, a jednocześnie banalna. Byłoby dobrze, gdyby ten skok do wody odbył się zanim Malfoy przyszedł. Rozumiem, że ją uratuje, więc porozmawiać mogli potem. Tak jest zbyt niesamowicie. Ale tekst mi się podoba, nadużywasz kilku zwrotów i czasami stawiasz przecinek przed i (pierwszym), nie miałam jak wszystkiego wychwycić, bo piszę z tel.więc zwróć na to uwagę :) fabuła zapowiada się ciekawie, mam w głowie kilka pytań, ale na odpowiedzi cierpliwie poczekam. Życzę dużo weny i samozaparcia :)

      Usuń
    3. Większość błędów poprawiłam, jak będę miała więcej czasu, to poprawię te przecinki przed "i".
      Większości się końcówka nie podoba, chyba jest zbyt "moja". Czy mogliby porozmawiać potem... hm... pewnie tak, ale mnie się wydaje, że Hermiona potrzebowała się "wygadać" a Malfoy nie dość, że się "napatoczył" to jeszcze "zadeklarował", że posłucha. Z perspektywy czasu (bo pisałam to kilka miesięcy temu) myślę, że wtedy chodziło mi o to, że Hermionę zbyt przytłoczyło wszystko, co się wokół niej działo i dlatego tak zrobiła.
      Postaram się poprawić : )

      Usuń
    4. Ale wiesz, to daje do zrozumienia, że chciałaby popełnić samobójstwo, a samobójcy nie rzucają się w wodę w czyjejś obecności, przecież to oczywiste, że będzie ją ratował. Tak samo, jak prawdziwy samobójca nie mówi o swoich zamiarach, nie daje wyraźnych sygnałów, no chyba, że chce być uratowany, ale wtedy jest pozerem i robi przedstawienie, na pokaz. Nie pasuje mi to do Hermiony :)

      Usuń
  2. Świetne ! Ciekawa niebanalna fabuła , proszę kiedy kolejny rozdział bo nie wytrzymam ~Cruella

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. : )

      Na kolejny rozdział będzie trzeba czekać aż poprawi go moja kochana beta.

      Usuń
    2. Oj proszę powiedz ,żeby się pospieszyła ;-) i powiadom koniecznie na grupie . ~Cruella

      Usuń
  3. Witaj! Przeczytałam prolog i pierwszy rozdział i muszę powiedzieć, że bardzo mi się podoba :) Na 100% zostaję tu na długo :)
    Mam jedno zastrzeżenie co do końcówki pierwszego rozdziału. Zgadzam się z wypowiedzią Patronuski na temat zamiaru popełnienia samobójstwa w towarzystwie Malfoy'a. Mi również trochę to nie pasuje, ale to Twój pomysł i możesz być pewna, że mnie tym nie zraziłaś ;3
    Jeszcze jedno ;)))) Nie pamiętam, czy może już się zapisałaś do naszego SKP? Jeśli nie, gorąco zapraszam! ♥ http://stowarzyszenie-ksiecia-polkrwi.blogspot.com/
    Mam jeszcze prośbę ;> Mogłabyś powiadamiać mnie o kolejnych rozdziałach? Czy to na którymkolwiek z moich blogów, czy przez maila
    Byłabym bardzo wdzięczna! ♥
    Ściskam serdecznie i ślę pozdrowienia!
    ~Chriss

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszyscy się tej końcówki czepiają... Ale dzielnie biorę to na siebie. Mój pomysł, moja wizja : )

      Nie ma sprawy, powiadomię o każdym kolejnym rozdziale : )

      Usuń
  4. Mocna końcówka. (: Moim zdaniem Ron z tym nazwaniem Hermiony szlamą przegiął i to takie nie w jego stylu, ale miał widać swoje powody.
    Przepraszam za te moje dwutygodniowe opóźnienie w czytaniu i komentowaniu, jak wiesz zawsze coś, a nie chciałem czytać na raty tylko raz i porządnie.

    P.S. Ile oni mniej więcej mają lat teraz w Twojej, bo przez moje lenistwo nie chce mi się szukać i szacować ich wieku?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. * "w Twojej opowieści" miało być, ale widać zjadłem wyraz (:

      Usuń
    2. Przecież wiesz, że ja nic nie umiem utrzymać takie jak ktoś stworzył i zawsze "muszę" sobie wiele pozmieniać.
      Wiem. Ale i tak całe dwa tygodnie byłam w Hiszpanii : )

      Hmm... akcja dzieje się po ostatniej książce, czyli jakoś 18, czy coś około tego.

      Usuń
    3. Wiem, wiem. Jednakże Twoja wersja też jest w porządku - muszę się tylko przyzwyczaić do "nowo-starych" postaci.
      I jak było w Hiszpanii?

      (:

      Usuń
    4. : )

      Ciepło... gorąco... i głośno. Nikomu nie polecam wyjazdu w lipcu i to w czasie fiesty. Ale poza tym było super. Jak na ostatni wyjazd z rodzicami to mam co miło wspominać : )

      Usuń
    5. (:

      U nas też było gorąco, ale tam to pewnie jeszcze bardziej. W sumie to w okresie wakacyjnym to tam musi być nieźle ludzi. A co, następny wyjazd już tylko z przyszłym mężem?

      Usuń
    6. Godzinę po wschodzie słońca było już 30 stopni... więc no.
      Tam gdzie ja byłam, nie było aż tak dużo ludzi. Bo to małe miasteczko obok Benidormu (więc wszyscy jadą do tego turystycznego miasta).

      Mam nadzieję! I mam nadzieję, że wtedy to już będzie mąż (ale spokojnie, z tym będziesz na bieżąco) : )

      Usuń
    7. Uuu.. To rzeczywiście upał.
      To chociaż z tym dobrze.

      (:

      Usuń