Chciała
choć raz spojrzeć mu w oczy i nie zobaczyć w nich tego nieprzeniknionego lodu.
Chciała zobaczyć go bez tej skorupy opanowania, pogardy, obojętności. Chciała
wiedzieć, jaki jest naprawdę. Chciała poznać chłopaka kryjącego się za tym
aroganckim uśmiechem, stalowym wzrokiem i nonszancką pozą. Chciała go
rozgryźć.
Odkąd ta myśl
pojawiła się w głowie dziewczyny, nie potrafiła się już jej pozbyć. Nauka szła
nie tak, przyjaciele gdzieś znikali, a ona nie potrafiła już z niczym dać sobie
rady. Bezwiednie opadła na łóżko, skuliła się i schowała twarz w poduszkę. Po
raz pierwszy nie miała ochoty się uczyć. Odwróciła się plecami do
pozostawionych na pościeli książek, jakby to one były źródłem jej problemów, i
otarła napływające do oczu łzy. Jedynym pocieszeniem był fakt, że to
dormitorium było tylko jej jako Prefekta Naczelnego. Nie musiała się martwić,
że ktokolwiek znajdzie ją w tym stanie, i co najważniejsze – nie będzie się
musiała nikomu tłumaczyć, nawet z panującego bałaganu.
Po półgodzinnej drzemce
gwałtownie wstała, po czym zerknęła na porozrzucane na podłodze książki. Zeskoczyła
z łóżka i zaczęła je zbierać, dzieląc na kilka stosów: wypożyczone z
biblioteki, do oddania do biblioteki, przeczytane, nieprzeczytane i te do
przeczytania później. Jeden ze stosów zręcznie wsunęła do torby i, zarzucając
ją na ramię, wyszła z dormitorium.
Szybkim krokiem
przemierzyła Pokój Wspólny, kilka korytarzy i gwałtownie zatrzymała się tuż
przed wielkimi drzwiami z szybami, przez które widać było wnętrze.
Zauważyła tylko, jak jasnowłosy chłopak pochylał się nad książką. Oczywiście
musiał być tutaj akurat teraz, pomyślała i pchnęła drzwi. Zatrzymała się
przy biurku bibliotekarki i położyła na nim wysoki stos książek. Całą siłą woli
zmusiła się, by nie rozejrzeć się po sali. Nie mogłaby znieść tego zimnego
spojrzenia, choć czuła na sobie jego wzrok.
Kilka minut później zza
książek wyłoniła się starsza kobieta.
– Och, panna Granger.
Posłała
bibliotekarce wymuszony, blady uśmiech.
– W dormitorium zostały mi tylko trzy książki,
które wypożyczyłam wczoraj – powiedziała szybko. Po chwili dodała: – Mam
nadzieję, że te wszystkie zdążyłam oddać w terminie.
– Ależ oczywiście! Przyszła nowa książka o
zielarstwie, ale jak sama rozumiesz, wypożyczył ją już Neville Longbottom. –
Kobieta uśmiechnęła się uprzejmie, stemplując kolejne tomy.
Neville
był jedyną osobą, której fascynacja zielarstwem była tak wielka, że dziewczyna
potrafiła zrozumieć, dlaczego nie jest pierwszym uczniem, który dostał ten tom
do ręki.
Odwzajemniła
uśmiech i ruszyła w stronę działu poświęconego Obronie Przed Czarną Magią.
Kiedy przeszukiwała kolejne regały, delikatnie sunąc palcami po grzbietach
książek, nie potrafiła pozbyć się wrażenia, że ktoś natrętnie ją obserwuje.
Odgarnęła włosy do tyłu i sięgnęła po jeden z tomów. Przerzuciła wolno kilka
stron, po czym odczytała interesujący ją fragment. Z namysłem odłożyła
księgę, i cicho żegnając się z bibliotekarką, wyszła.
Po
przejściu kilku korytarzy oparła się o ścianę i leniwie osunęła się po niej na
podłogę. Zakryła twarz dłońmi, podwinęła nogi i chwilę siedziała w takiej
pozycji. Zrobiła to specjalnie, w najbardziej perfidny sposób, w jaki tylko
mogła. Książkę, po którą sięgnęła w bibliotece, znała na pamięć; fragment,
który przeczytała – również. Ale nie mogła się pozbyć tego uczucia satysfakcji.
Nie spojrzała na niego ani razu w czasie tych piętnastu minut, kiedy byli w tym
samym pomieszczeniu, zaledwie kilka metrów od siebie. Nawet nie wiedziała z
jakiego powodu jest z siebie taka dumna… Może dlatego, że taka sytuacja miała
miejsce pierwszy raz od… od kiedy zaczęła swój pierwszy rok nauki w Hogwarcie.
Obserwował ją, wiedziała o tym. I może wysiłek, jaki w to włożyła, nie był
najmniejszy, ale za to satysfakcja ogromna. Odchyliła głowę do tyłu, nie
zważając na postać idącą w jej stronę.
–
Granger! – warknął ktoś tuż nad nią.
Nawet
przez sen mogłaby poznać ten głos – nikogo innego nie był aż taki drażniący.
Powoli wciągnęła powietrze, jej twarz stała się bez wyrazu; jakby od niechcenia
otworzyła powieki i leniwie wstała, zarzucając torbę na ramię.
– Och,
Malfoy. Nie masz nic ciekawszego do roboty? – Sama zdziwiła się, że jej ton
może być aż tak obojętny. Teraz patrzyła chłopakowi w oczy, zadzierając lekko
głowę.
Był
wściekły… Bardziej niż wściekły.
– Granger
– syknął znowu i przez dłuższą chwilę wpatrywał się w nią. Była pewna, że gdyby
się tylko dało, zabiłby ją samym wzrokiem. – To, że swój szlam rozlewasz w
całej bibliotece nie znaczy, że tutaj też musisz.
– I tylko
to masz mi do powiedzenia? – Wzruszyła ramionami, zręcznie go wymijając. Po
chwili jednak odwróciła się. – Jeszcze jedno Malfoy. Nie myśl sobie, że po tych
siedmiu latach określenie szlama robi na mnie jeszcze jakiekolwiek
wrażenie.
Odwróciła
się i odeszła. Niczym burza wpadła do Pokoju Wspólnego, kątem oka zobaczyła
swoich przyjaciół przy kominku i z wymuszonym uśmiechem dosiadła się do nich.
Odruchowo wyciągnęła jednemu z chłopaków pergamin spod ręki i zaczęła czytać,
zaznaczając błędy.
– A był
już prawie gotowy… – jęknął.
– Nie
jest zbyt wiele do poprawy, jednak znalazłam kilka niedociągnięć – odłożyła
pergamin na miejsce i uśmiechnęła się, tym razem szczerze. – Co tam u was,
chłopaki?
Wieczór
minął im na rozmowach o esejach, sprawdzianach i szlabanach, których musiała
pilnować Hermiona w minionym tygodniu, jednak najwięcej czasu pochłonęła konwersacja na
temat jutrzejszego wypadu do Hogsmeade. Dziewczyna nie była pewna, czy powinna
pójść, traktowała Harry’ego i Rona z dystansem, nie ufała im już tak jak
kiedyś… i planowała uczyć się w ten weekend oraz chciała przeczytać jeszcze
przynajmniej dwie książki.
– Daj już
sobie z tym spokój – mruknął Ron. – Przecież umiesz je na pamięć!
– Mimo
wszystko powinnam je jeszcze chociaż raz przejrzeć – broniła się. – Wypady do
Hogsmeade są co tydzień, a ja byłam z wami dwa tygodnie temu. Nie wspominając o
tym, że wy też powinniście w końcu zacząć się uczyć. – Popatrzyła
na nich zatroskanym wzrokiem pełnym złości. Mimo wszystko po chwili jednak
dodała: – Zbieram się, jeśli mam pójść jutro z wami. Możecie prosić Merlina,
żebym ze wszystkim zdążyła.
Wstała, i
machając im na pożegnanie, poszła w stronę swojego dormitorium. Wyciągnęła z
szafy czarne bikini, które było prezentem od Ginny. Założyła je, splotła włosy
w luźny warkocz, i mamrocząc zaklęcie, wkroczyła do Prywatnej Łazienki
Prefektów Naczelnych. Bez zastanowienia weszła do wody, która w tym miejscu sięgała jej do pasa, zanurkowała na dłuższą chwilę, a kiedy się wynurzyła,
nabrała gwałtownie powietrza i popłynęła w najdalszy i najciemniejszy kąt
basenu. Tutaj, na niewielkim wzniesieniu, woda leniwie odbijała się od jej
podwiniętych nóg i sięgała ledwie do połowy łydek. Dziewczyna położyła głowę na
kolanach i objęła je rękami, wbijając lekko paznokcie w ciało, po czym
przymknęła oczy.
Nie
musiała rozglądać się po łazience, ponieważ ostatnio często tutaj bywała. Pomieszczenie
wydawało się spore, przynajmniej w porównaniu z jej dormitorium.
Znajdowała
się w niewielkim basenie zajmującym większość pomieszczenia. Po lewej stronie
znajdowało się nie najmniejsze jacuzzi. Obok niego stał ogromny regał z setkami
małych flakoników zawierających płyny o chyba wszystkich zapachach świata.
Sufit i ściany pokrywała piękna mozaika przedstawiająca głębiny jeziora przy
Zakazanym Lesie.
Dziewczyna
dobrze wiedziała, że każda łazienkowa mozaika w Hogwarcie przedstawia właśnie
te głębiny, choć niektóre na pewno nie były wierne rzeczywistości. Mimowolnie
przeczesała włosy rękami, po czym na powrót szczelnie się nimi objęła.
Siedziała, wsłuchując się w ciszę. Nie miała najmniejszej ochoty na wizytę w
Hogsmeade, nawet nie dlatego, że planowała się uczyć. Zwyczajnie nie chciała po
raz kolejny natknąć się na Malfoya. Była całkowicie obojętna na jego słowa, po
tylu latach nie robiły już na niej żadnego wrażenia. Jednak ochota, by
przeniknąć ten lód w jego oczach była nie do zniesienia.
Tak
bardzo chciała się dowiedzieć. Rozgryźć go. Udowodnić, że nadal potrafi
rozpracować każdego.
Nie żeby
po wojnie jakoś specjalnie się zmienił, jednak jej wystarczył tylko jeden
krótki moment wahania, słabości by… o zgrozo!... dostrzec w Malfoyu człowieka.
I właśnie to nie dawało jej teraz spokoju.
Poza tym
Harry i Ron ostatnio ciągle rozmawiali o quidditchu, a ona miała tego dosyć.
Wszystko było w porządku, jednak czuła, że tylko z pozoru.
Drgnęła
lekko, kiedy jakiś dźwięk zmącił idealną ciszę pomieszczenia. Rozejrzała się po
nim uważnie, mrużąc przy tym oczy i myśląc intensywnie. Z tej pozycji miała
niewielkie szanse na obronę i praktycznie zerowe na atak. Wyczuła, kiedy ktoś
wszedł do wanny, jednak nie ruszyła się z miejsca. Chwilę później wydawało jej
się, że usłyszała ciche westchnienie, więc wyszła z wody, idąc cicho ciemnym
brzegiem basenu, jednym ramieniem dotykając ściany. Od razu zauważyła postać
płynącą w przeciwną stronę, choć nie miała się czemu dziwić. Drugim Prefektem Naczelnym
był najsławniejszy Ślizgon w szkole, a zarazem chłopak, którego wręcz
nienawidziła – Draco Malfoy. Nie widziała go tutaj nigdy wcześniej, a teraz też
nie miała ochoty go oglądać.
Stała już
prawie przy drzwiach, kiedy usłyszała:
– Ktoś
tutaj jest?
Wywróciła
oczami, wysiliła się na najbardziej obojętny ton, jaki tylko mogła, i
zakładając ręce na piersi, odwróciła się.
–
Oczywiście, Malfoy. To nie jest twoja prywatna łazienka – odpowiedziała, po
czym znów odwracając się do wyjścia, położyła rękę na klamce i w ostatniej
chwili, zabierając swój ręcznik wyszła z pomieszczenia.
Znajdując
się już w swojej łazience, dokładnie wytarła całe ciało ręcznikiem i założyła
za dużą koszulkę, służącą jej jako pidżama.
Opadła na
łóżko, sięgnęła po jedną z książek i zaczęła czytać. Po dwóch godzinach
zasnęła.
Jak co
rano obudziły ją promienie słońca wpadające do pokoju. Dziewczyna przeciągnęła
się leniwie, po czym ruszyła do łazienki.
Wyszła z
niej po kilkunastu minutach mając na sobie białą obcisłą koszulkę i kontrastujące
z nią ciemne wygodne spodnie. Na szyi zamiast naszyjnika niedbale zawiązała
krawat i wychodząc, zarzuciła na ramiona czarną szatę z przypiętą do niej
odznaką.
Powoli
przeszła przez Pokój Wspólny Gryffindoru, z przyzwyczajenia rozglądając się w
poszukiwaniu znajomych twarzy, jednak kiedy nie znalazła żadnego ze swoich
przyjaciół, wyszła rozważając dwie możliwości: albo byli już w Wielkiej
Sali, albo – co wydawało jej się bardziej możliwe – jeszcze nie wstali. Kiedy
weszła do ogromnego pomieszczenia zaśmiała się cicho, bo tak jak podejrzewała
jej przyjaciele jeszcze spali. Usiadła wygodnie, nalewając sobie soku z dyni i
sięgnęła po jeden z rogalików.
Kiedy
skończyła jeść, obok niej pojawili się Ron i Harry.
– To jak,
idziesz z nami do Hogsmeade? – spytali, wciąż nieprzytomni.
– Tak,
spotkamy się na miejscu – odpowiedziała. – O szesnastej w Trzech Miotłach? –
wysiliła się na uśmiech i wstała od stołu, kiedy obaj zgodnie przytaknęli.
Wyszła z
Wielkiej Sali, po czym usłyszała pełne kpiny prychnięcie. Nawet nie musiała się
odwracać, żeby wiedzieć, z kim ma do czynienia. Jednak Malfoy uniósł jedynie
brwi, wyrażając tym gestem swoje zdanie na temat podsłyszanej rozmowy.
– Daj już
sobie spokój, Malfoy, chyba że twoja przerośnięta arystokratyczna duma
nie pozwoli ci się cieszyć wyjściami do Hogsmeade – odpowiedziała
spokojnym tonem, nawet na niego nie patrząc, po czym skręciła w jeden z
korytarzy.
Nie było
sensu reagować na jego zachowanie. W Dziurawym Kotle, gdzie miała okazję
mieszkać w wakacje, dokładnie przemyślała sprawę. Czarny Pan nie żył,
śmierciożercy siedzieli w Azkabanie, a wojna się skończyła. Nie było sensu
roztrząsać wszystkiego kolejny raz.
Zanim do
końca otrząsnęła się z myśli, ktoś gwałtownie ją popchnął i przygwoździł do
zimnej ściany. Ze świstem zmierzyła chłopaka lodowatym spojrzeniem.
– W końcu
jakieś emocje, Granger – syknął blondyn.
– Daruj
sobie, Malfoy – odpowiedziała bezbarwnym tonem, po czym obrzuciła go kolejnym
obojętnym spojrzeniem. Widziała, jak wyraz jego twarzy ulega zmianie.
–
Przestań – warknął. – Przestań tak robić!
– Co masz
na myśli, Malfoy? To, że na dziewczynie nie robisz żadnego wrażenia?
Przyzwyczaj się.
–
Dlaczego jesteś tak obojętna, Granger? – To nie był już syk, nawet jego oczy
odrobinę się zmieniły, nadal był zły… wściekły, ale czy tylko jej się wydawało,
że w tym stalowym błękicie zobaczyła ciekawość?
– Mam
mdleć na twój widok? Chyba śnisz.
W głębi
korytarza słychać było kroki, więc chłopak szybko odsunął się od niej, mierząc
ją tylko nienawistnym spojrzeniem. Jak gdyby nigdy nic wzruszyła ramionami i,
posyłając mu pytające spojrzenie, odsunęła się od ściany.
Ruszyła
korytarzem ku schodom, po czym po chwili minęła ją grupka drugorocznych
uczniów. Kiedy ich kroki ucichły, ktoś po raz kolejny próbował przycisnąć ją do
ściany.
– Puść
mnie – powiedziała, siląc się na spokojny i opanowany ton. A kiedy to zrobił,
wyminęła go zręcznie i pchnęła drzwi do jednej z klas. Wiedziała, że pójdzie za
nią – Malfoy nigdy nie poddawał się od razu. Po kilkunastu sekundach drzwi
cicho skrzypnęły. Uśmiechnęła się mimowolnie, podchodząc do okna. Czasem był
zbyt przewidywalny.
– Co ty
sobie wyobrażasz, Granger?
– Nikt
nie kazał ci tutaj przychodzić, Malfoy!
– To
przestań się tak zachowywać!
– Bo jak
zawsze nazwiesz mnie szlamą?! – Odwróciła się, obserwując jego reakcję. Był na
nią wściekły, choć teraz uniósł lekko brew, zaskoczony. A ona zaczynała tracić
cierpliwość. – Posłuchaj, Malfoy. Miałam sporo czasu, żeby się nad wszystkim
zastanowić. Nie obchodzi mnie to, co robisz. Oczywiście, nienawidzę cię
najbardziej jak tylko mogę, ale znudziło mnie już to szlama to, szlama tamto
i ciągłe kłótnie. Nie wiem jak ty, ale ja już dorosłam.
Założyła
ręce na piersi, oddychając głęboko i próbując się uspokoić. To, co powiedziała,
było prawdą – nie widziała sensu w ciągłych kłótniach. W końcu dojrzała do
tego.
Odetchnęła
ostatni raz i spojrzała na blondyna. Stał, wpatrując się w nią z nieodgadnionym
wyrazem twarzy. Musiała przyznać, że wyglądał nie najgorzej w białej koszuli,
niedbale włożonej do ciemnych spodni, rozluźnionym krawacie w barwach
Slytherinu i czarnej szacie.
– Co
znowu, Granger?
– Nic.
Obserwowanie myślącego Ślizgona to jednorazowy widok w życiu, musiałam się
napatrzeć – mruknęła i wyszła.
Przebiegła
pustymi korytarzami do Pokoju Wspólnego, jednak nie zastawszy w nim nikogo
udała się do swojego dormitorium, i kładąc się na łóżku, zaczęła czytać leżącą
na nim książkę. Chciała czymś zająć myśli. Skończyła jedną, zaczęła drugą. Nim
się zorientowała, zegar wybił godzinę, o której musiała wyjść z Hogwartu, by
zdążyć na spotkanie. Rzuciła na siebie zaklęcie ochronne i wybiegła ze
szkoły.
Do Trzech
Mioteł weszła dokładnie w chwili, kiedy główny zegar w wiosce zaczął wybijać
szesnastą. Szybko odnalazła w tłumie Harry’ego i Rona.
– Cześć,
chłopaki. – Wcisnęła się na wolne miejsce obok rudzielca, posyłając obydwu szeroki uśmiech. – I Ginny – dodała pospiesznie, mrugając do niej.
– Hej,
myśleliśmy już, że nie przyjdziesz.
–
Zaczytałam się…
–
Przecież znasz wszystkie książki już na pamięć – jęknął Ron.
– W
odróżnieniu od ciebie – odcięła się dziewczyna.
Zamówili
po kremowym piwie, i dwie godziny świetnie się bawilirozmawiając, śmiejąc się i
żartując. Nawet w drodze do szkoły byli najgłośniejszą grupką.
Dopiero w
Pokoju Wspólnym przestali się śmiać, a dziewczyna pomachała wszystkim na
pożegnanie i zniknęła w swoim dormitorium. Głęboko odetchnęła. Zrzuciła szatę,
rozwiązała krawat, później zdjęła bluzkę i spodnie. Westchnęła, widząc stos
rozrzuconych papierków, połamanych piór i pootwieranych książek. Posprząta
później; już wiedziała, na co ma największą ochotę.
W
łazience znalazła pozostawione tam ostatnio bikini. Założyła je, rzucając przy
okazji na półkę ubrania na kolejny dzień. Zabrała ręcznik i, mamrocząc
zaklęcie, pchnęła ciężkie drzwi.
Jak
zwykle uderzył ją spokój pomieszczenia. Odłożyła ręcznik i różdżkę w niewielkie
wgłębienie w murze, i zwinnie wślizgnęła się do wody. Standardowo podpłynęła w
najciemniejszy kąt i usiadła na wzniesieniu. Oparła głowę na kolanach i
przymknęła oczy.
Dobrze
wiedziała, że powinna uczyć się teraz do Okropnie Wyczerpujących Testów
Magicznych, ale nie miała ochoty. Ron miał rację – znała te książki na pamięć.
ciągle próbowała doszukać się w nich czegoś nowego. Czy aż tak bardzo się
zmieniła? Czytanie nadal ją odprężało, ale nie czuła już tak wielkiej potrzeby
ciągłego uczenia. Życie nie polegało jedynie na utartych książkowych
schematach. Ba! Znacznie się od nich różniło. Teraz to wiedziała.
–
Granger!
Poruszyła
się niespokojnie. Nawet nie zauważyła, kiedy chłopak wszedł do łazienki.
Zacisnęła mocniej powieki, szykując się na kolejną serię wyzwisk. Nie miała na
to najmniejszej ochoty, a już na pewno nie teraz.
– Ty
płaczesz?
Usłyszała
głos znacznie bliżej siebie, a kiedy otworzyła oczy zorientowała się, że
chłopak jest tuż obok niej. Przetarła policzki wierzchem dłoni. Nie wiedziała kiedy
popłynęły jej łzy.
– Od
kiedy kogoś takiego jak ty interesuje, co robię? – parsknęła.
–
Granger. Mówiłaś, że nie chcesz kłótni. – Słyszała, jak silił się na opanowany
ton.
– Zacznij
zauważać ironię, Malfoy.
Pokiwał
tylko głową, po czym, jak gdyby nigdy nic, odpłynął. W ostatniej chwili
zauważyła blady i ledwo widoczny Mroczny Znak na jego przedramieniu. Czyli
jednak był śmierciożercą… Odpędziła od siebie tę myśl, zsunęła się do wody i
podpłynęła do przeciwległego brzegu. Kątem oka widziała, jak blondyn pokonuje
kolejną długość basenu.
Wyszła z
wody, zarzucając mokre loki na plecy. Ciężko było udawać, że go nie
widzi. Mimo to z obojętnością przeszła obok niego i z westchnieniem rozsiadła
się w jacuzzi. Tutaj woda była znacznie cieplejsza, a uciekające bąbelki
poruszały lekko jej brązowe włosy. Przypatrywała się im dłuższą chwilę.
– Co
jest, Granger? – Usiadł naprzeciwko niej, przyglądając się jej intensywnie.
Przechyliła
lekko głowę, zerkając na niego. Po chwili ciszy westchnęła.
– Prawie
ci uwierzyłam, wiesz, Malfoy? Ale na szczęście nie jestem aż taka głupia, żeby
wierzyć, że choć trochę cię to obchodzi.
– A jeśli
obchodzi?
– To by
znaczyło, że nie jesteś sobą. A w to na pewno nie uwierzę.
– Czy my
choć raz możemy normalnie porozmawiać? Bez tego ironizowania?
Popatrzyła
na niego szeroko otwartymi oczami. Jej myśli gnały jak szalone. Czy to wszystko
mogło być choć w części prawdziwe? Mogłaby go teraz choć trochę rozgryźć, może
dałby jej zerknąć pod tę zbroję… Jednak szybko oprzytomniała. Nie. Z
Malfoyem nie dało się normalnie rozmawiać.
– O czym
miałaby być ta rozmowa? – zapytała ostrożnie, przekrzywiając głowę.
– Na
początek – mruknął, rozsiadając się wygodnie na przeciwko niej – możemy
porozmawiać o wakacjach. Na przykład co robiłaś? Gdzie byłaś?
–
Umierałam z nudów w Dziurawym Kotle – odpowiedziała, wzruszając ramionami. A
widząc pytające spojrzenie blondyna dodała: – Sporo myślałam.
– Nie
uczyłaś się?
–
Uczyłam. Teraz kolej na moje pytanie. Więc co ty robiłeś?
–
Remontowałem Malfoy Manor – odparł beznamiętnie, wpatrując się w jakiś punkt za
nią.
–
Słucham? – bąknęła zdziwiona.
– A czego
się spodziewałaś, Granger?
– Super
wakacji gdzieś w Europie? Tysiąca wyrwanych dziewczyn? Cóż, na pewno nie tego.
– To o
sporo się pomyliłaś – odpowiedział i wstał. – Rozmowa to nie był dobry pomysł –
mruknął , i ostatni raz odwracając się w jej stronę, zniknął w drzwiach do
swojego dormitorium.
Patrzyła
za nim przez chwilę. Remont Malfoy Manor? Kto mu na to pozwolił? I dlaczego
Malfoy tak szybko uciął rozmowę? I w takim razie co musiało się tam stać?
Dręczyło
ją zbyt wiele pytań, na które nie znała odpowiedzi. Była pewna, że nigdy ich
nie pozna. Wstała i powolnym krokiem ruszyła do wyjścia, po czym otuliła się
ręcznikiem i weszła do własnej łazienki. Po szybkim prysznicu wróciła do
dormitorium i rzuciła się na zagracone łóżko. Skrzywiła się z niezadowoleniem.
Kilkoma machnięciami różdżki sprzątnęła cały bałagan i zasnęła.
Kolejne
tygodnie niczym nie różniły się od tych sprzed rozmowy z Malfoyem. On nie
zwracał na nią uwagi, a ona dalej była obojętna na wszystko, co robił. Widywała
go czasem w Wielkiej Sali na posiłkach albo któreś z jej przyjaciół coś o nim
mówiło. Nadal wieczorami siadała na łóżku i rozmyślała. Zbroja, jaką miał
Malfoy, nie dawała jej spokoju. I te tysiące pytań…
Przez
ostatnie dni czuła się samotna. Harry i Ron ciągle rozmawiali o quidditchu i
zbliżającym się meczu z Puchonami. Nienawidziła tego. Teraz, kiedy szli
korytarzem do lochów, mówili tylko o lataniu na miotłach.
Hermiona
po raz kolejny wywróciła oczami i równo z rozpoczęciem zajęć weszła do sali.
Myśli o samotności nie dawały jej spokoju. Profesor Slughorn uśmiechnął się do
nich promiennie i zadał eliksir do uwarzenia. Dziewczyna wyjęła składniki z
szuflady, rozpaliła ogień i zaczęła warzyć eliksir, co chwila mamrocząc coś do
siebie.
– Ej, co
teraz? – szepnął w jej stronę Ron.
– Sprawdź
w książce – syknęła. – Powinieneś przemieszać w prawo i zmniejszyć płomień co
najmniej o połowę.
Usłyszała
niezadowolone prychnięcie i ciche mamrotanie. Odrzuciła włosy tak, by zasłoniły
jej widok rudzielca, i zajęła się mieszaniem zawartości kociołka. Po chwili
podniosła głowę chcąc przyjrzeć się pracy innych, jednak w tej samej chwili
zauważyła zwitek pergaminu lecący w jej stronę. Wyciągnęła rękę, by go złapać,
jednak ktoś obok niej był szybszy.
Ron
rozwinął szybko papier i znowu prychnął.
– Co to
ma niby być?
Dziewczyna
wyrwała mu kartkę z ręki, mierząc ostrzegawczym, niezadowolony spojrzeniem.
Było przecież oczywiste, że pergamin był dla niej. Zauważyła zmieniające się
litery i pod pretekstem pójścia po dodatkowe składniki, odsunęła się od
chłopaków i podeszła do ogromnej szuflady. Pospiesznie rozwinęła zgniecioną
kartkę i przeczytała wypisane na niej słowa:
Prywatna Łazienka Prefektów Naczelnych dzisiaj o 21.
Wywróciła
oczami, jednak wyciągnęła niepostrzeżenie z kieszeni pióro i dopisała: kolejna
„normalna rozmowa”?, po czym zerknęła na Malfoya. Widząc, że ją obserwuje,
włożyła pergamin do szuflady i wyciągnęła z niej fiolkę o pomarańczowej
zawartości.
Podeszła
do swojego stanowiska i wlała płyn, intensywnie mieszając. Eliksir zmienił
kolor, więc porównała go z tym z książki – okazał się idealny. Zgasiła ogień i
czekała, aż wywar lekko ostygnie, w tym czasie rozglądając się po sali. Malfoy
właśnie wstał – kątem oka widziała, jak podchodzi do szuflady. Odetchnęła z
ulgą, ignorując pytające spojrzenia Harry’ego i Rona. Bała się, że ktoś inny
znajdzie kartkę, a co by się wtedy stało? Otrząsnęła się z zamyślenia, po czym
kiedy profesor ogłosił koniec zajęć, przelała eliksir do fiolki z
wygrawerowanym „Hermiona Granger” i ustawiła się w kolejce do oddania jej
nauczycielowi.
Nagle
ktoś gwałtownie ją popchnął, a ona w ostatniej chwili złapała równowagę, i już
otwierała usta, żeby coś powiedzieć…
– Patrz
gdzie łazisz, Granger! – Usłyszała tuż obok swojego ucha. Zacisnęła zęby i
przymknęła powieki; wystarczyły dwa wdechy, żeby znów była spokojna i
opanowana.
– To ty
na mnie wlazłeś, Malfoy.
– W życiu
nie pchałbym się na… ciebie.
Jeszcze
przez chwilę patrzyli sobie w oczy, stojąc zaledwie kilkadziesiąt centymetrów
od siebie. Brązowowłosa z obojętnością i opanowaniem, a blondyn ze wzrastającą
irytacją. W końcu dziewczyna odsunęła się, kładąc fiolkę na biurko i
uśmiechając się do profesora Slughorna.
– W lewej
kieszeni, Granger. – Usłyszała w ostatniej chwili bardzo cichy szept. Kiwnęła
głową sięgając po torbę, a następnie zakładając ją na ramię, wyszła z
pomieszczenia.
Włożyła
ręce do kieszeni szaty i pod palcami wyczuła zgięty pergamin. Przyspieszyła
kroku, nie czekając na innych Gryfonów, po czym skierowała się prosto do
swojego dormitorium w wieży. Wydawało jej się, że kilka razy usłyszała jak ktoś
ją woła, jednak nie zwróciła na to uwagi.
Odetchnęła
dopiero padając na swoje łóżko. Wyjęła kartkę z kieszeni i uważnie przeczytała
tekst.
Tak. Normalna rozmowa.
Każda dziewczyna w tym zamku prosiłaby się o takie
spotkanie, a Tobie jeszcze się nie podoba, Granger…
Wywróciła
oczami, po czym wrzuciła pomiętą kartkę do kominka. Wyciągnęła stos książek z
torby i przygotowała wszystko, by odrobić zadania domowe. Odetchnęła,
zastanawiając się, czy to na pewno dobry pomysł. Zabrała swoje rzeczy i zeszła
do Pokoju Wspólnego, gdzie czekali już Ginny, Harry i Ron. Uśmiechnęła się do
nich.
– To jak,
od czego zaczynamy?
– Czy my
zawsze musimy się uczyć? – jęknął rudzielec, jednak zgromiony spojrzeniami
dziewczyn szybko zabrał się do pracy. Po kilku godzinach większość esejów była
już gotowa.
Hermiona
poprawiała błędy w pracy Harry'ego, kiedy poczuła, jak czyjaś dłoń dotyka jej
kolana. Odchrząknęła, wyrażając tym swoje niezadowolenie, jednak to nic nie
dało. Próbowała to zignorować, ale dłoń przesuwała się coraz wyżej.
– Możesz
przestać? – syknęła w stronę Rona.
–
Słucham?
–
Powiedziałam: przestań.
Jednak
dłoń nie zniknęła. Oddała Harry’emu pracę, a on poprawił zaznaczone fragmenty.
Ginny
szepnęła chłopakowi do ucha coś, czego Hermiona nie usłyszała, a brunet
uśmiechnął się, patrząc na nich.
– Już
trzydzieści po ósmej. My się zmywamy – mruknął tylko, chwytając swoją
dziewczynę za rękę, i już po chwili razem znikali za portretem Grubej Damy.
– Ron!
Mówiłam ci, żebyś przestał. Nie życzę sobie tego.
–
Przecież zawsze ci się podobało! – odparł oburzony.
– Może
kiedy byliśmy razem, ale przypominam ci, że już od dawna nie jesteśmy. –
Strząsnęła jego dłoń i wstała z zamiarem odejścia. Zaczęła zbierać swoje zwoje
pergaminu i pióra. Jednak nim zdążyła się odwrócić, chłopak złapał ją za rękę.
– Nie
kłam, że nie chciałabyś do tego wrócić, Hermiono. Nie oszukuj samej siebie,
zawsze chciałaś i nadal chcesz ze mną być. Z nikim innym nie będzie ci tak
dobrze… Przecież wiesz… Musisz być ze mną. – Mocniej przyciągnął ją do siebie.
– Przestań się wyrywać! – syknął zirytowany. – Nigdy nie potrafiłaś mi się
oprzeć. Zawsze na mnie leciałaś. Dziewczyno, uspokój się! Musisz mi się poddać,
musisz ze mną być!
– Nie
rozkazuj mi, Ronaldzie Weasley! Sama wiem, co jest dla mnie dobre.
Odepchnęła
go, kiedy nachylał się nad nią. Jeszcze kilkakrotnie próbował przyciągnąć ją do
siebie, jednak ciągle umykała.
Zabrała
swoje rzeczy i odsunęła się na bezpieczną odległość. Wtedy Ron znów się
odezwał, jego twarz zaczęła przybierać czerwonawy odcień, coraz bardziej się wściekał.
– Nic nie
wiesz. Całymi dniami siedzisz z nosem w książkach i myślisz, że od tego jesteś
mądrzejsza? Nic nie wiesz! Nawet nie potrafisz pomóc! I nigdy nie umiałaś. To
dlatego nasz związek się rozpadł! Z twojej winy! Próbowałem to naprawić już
kilka razy, ale nie! Bo przecież ty wiesz lepiej. Nic nie wiesz, Hermiono
Granger. Dla mnie jesteś już zerem! – Patrzył na nią z pogardą. – Malfoy ma
rację, jesteś zwykłą szlamą!
Zabolało.
Dziewczyna
odwróciła się na pięcie i jak burza wpadła do swojej sypialni. Była wściekła.
Nie spodziewała się, że Ron kiedykolwiek powie coś takiego.
Zabolało.
Rzuciła
wypracowania na łóżko i, wyciągając różdżkę z kieszeni, wyczarowała drzwi do
łazienki. Wsunęła drewienko do wgłębienia w murze i odeszła w ciemny kąt. W
ubraniach weszła do wody; nie obchodziło ją, że wszystko będzie mokre.
Nic jej
już nie obchodziło.
Usiadła
na wzniesieniu i łzy popłynęły z jej oczu. Fale lekko sunęły po powierzchni,
ostudzając gniew. Jednak pozostała gorycz. Było jej tak przykro… Rozmowa
okazała się zapalnikiem do wybuchu. W głowie dziewczyny szalały myśli.
Jak mogła
być tak głupia? Dlaczego pozwoliła na to wszystko? Gdzie teraz byli jej
przyjaciele, kiedy tak bardzo ich potrzebowała? Dlaczego nie było nikogo, z kim
mogłaby porozmawiać? Dlaczego nikt nie chciał jej słuchać? Co się z nią stało?
Gdzie popełniła błąd? I co takiego stało się Ronowi? Czego znowu nie zauważyła?
Jak bardzo się zmienił?
„Szlama”
– usłyszała w głowie wyraźny głos. Objęła kolana rękami, kiedy kolejna
fala łez popłynęła z jej oczu.
Bolało.
Gdyby to
Malfoy nazwał ją tak kolejny raz, nic by sobie z tego nie robiła, choć ostatnio
przestał używać tego określenia. Ale jej… były przyjaciel? Nawet dla niego była
to najgorsza obelga, a jednak użył jej… i to w stosunku do niej. Do tej, która
ratowała go za każdym razem. Do tej, która wiecznie mu pomagała. Do tej, bez
której nie dostałby zbyt wielu Zadowalających na zajęciach. Do tej, przy której
zawsze powtarzał, że status krwi nie ma znaczenia.
“Szlama”.
Po raz kolejny zabolało.
Nie
zauważyła, kiedy ktoś wszedł do pomieszczenia; nie usłyszała nawet plusku wody.
Drgnęła dopiero wtedy, gdy odchrząknął obok niej. Podniosła głowę z kolan i
przez mgłę zobaczyła kogoś o jasnych włosach.
–
Granger, nie musiałaś się aż tak spieszyć, żeby przychodzić tutaj w ciuchach –
mruknął chłopak.
Wszędzie
rozpoznałaby ten wredny ton. To musiał być Malfoy. Potrzasnęła lekko głową; nie
miała siły odpowiadać na jego zaczepki. Rozpłakała się kolejny raz, zakrywając
twarz dłońmi.
– Nie no,
znowu płaczesz? Nie masz nic innego do roboty?
Wzruszyła
tylko ramionami. Miała dosyć. Nie obchodziło jej już, czy Malfoy zacznie z niej
drwić, wyzywać ją czy odpłynie niezadowolony. Nic jej już nie obchodziło. A
słowa Rona tak bardzo bolały. Przypomniała sobie wszystkie, które mówił, kiedy
z nim zerwała, wszystkie, które wypowiedział teraz. Poczuła ukłucie w sercu,
znowu zabolało i popłynęły kolejne łzy. Dłuższą chwilę nie odezwało się żadne z
nich.
– Dobra,
skoro nic nie mówisz, to chociaż się przesuń i zrób mi trochę miejsca. –
Usłyszała.
Posłusznie
przesunęła się, podnosząc lekko głowę. Chłopak wskoczył na podwyższenie i
usiadł obok niej. Kilkanaście minut siedzieli w ciszy. Nie była niezręczna,
raczej zwyczajna, błoga… bezpieczna. Hermiona czuła się w niej swobodnie, nie
było ważne to, że obok siebie ma najgorszego Ślizgona, jakiego spotkała.
– Odezwij
się w końcu, Granger.
– Co mam
ci powiedzieć, Malfoy?
– Na
przykład wyjaśnić, co robisz tutaj, zasmarkana, w szatach szkolnych?
– I tak
cię to nie obchodzi.
Kolejna
dłuższa chwila milczenia, tym razem dało się wyczuć lekkie napięcie i rosnącą
irytację.
–
Granger… Nie możesz wiedzieć, co mnie obchodzi, a co nie. A skoro tak, to
przynajmniej nie kłam.
–
Naprawdę chcesz wiedzieć? Powiem ci tylko dlatego, że nie mam w planach żyć
dłużej, niż to naprawdę będzie konieczne. – Odetchnęła ciężko, ocierając łzy z
policzków. – Obserwuję, jak cały świat mi się wali. Przyjaciele, jeśli jeszcze
mogę ich tak nazywać, ciągle są gdzieś daleko, niedostępni, obcy, zupełnie inni
niż kiedyś. A dzisiaj usłyszałam od jednego z nich, że jestem… Przyzwyczaiłam
się do twojego „szlama to, szlama tamto”, ale ty pomiatałeś mną od początku… –
przerwała, przełykając powietrze. – A Ron mówił, że jest moim przyjacielem.
Brzydził się określeniem “szlama”… A mimo to właśnie tak mnie nazwał. – Otarła
kolejne łzy. – I nauka idzie nie tak, a ja nawet nie mam na nią ochoty.
Perspektywa życia po szkole jest najgorsza, jaka może być. A do tego ciągle
ktoś ma o coś do mnie pretensje. Zapomniałam dodać, że po naszej ostatniej
rozmowie mam w głowie setki pytań, których nie potrafię się pozbyć. Mam dosyć.
Od wojny męczę się ze sobą. Jeśli tak ma wyglądać moje życie, to ja dziękuję.
Głupia i naiwna myślałam, że po Bitwie o Hogwart cokolwiek się zmieni. Cóż,
Granger przecież zawsze się myli.
Znowu łzy
popłynęły po jej policzkach. Nie zastanawiała się nad tym co robi. Nie chciała.
Nim
chłopak zdążył się odezwać, wskoczyła na głębszą wodę i nabrała powietrza, po
czym znieruchomiała. Czuła, jak przemoczona szata ciągnie ją w dół, poddawała
się. Zamknęła oczy, oddając się temu uczuciu. Po dłuższej chwili zabrakło jej
powietrza, osłabiona zachłysnęła się wodą, tracąc przytomność.
Poczuła,
jak ktoś obejmuje ją silnymi ramionami… Jej ojciec. W jego uścisku zawsze czuła
się bezpiecznie. Poddała się, tak bardzo chciała znaleźć się w jego ramionach…
Wszystko zniknęło i zalała
ją ciemność...
konwersacjana temat jutrzejszego wypadu do Hogsmeade- zgubiła się spacja; Popatrzyła na nich zatroskanym wzrokiem pełnym troski-powtórzenie, skreśl zatroskanym; która w tym miejscy sięgała- literówka, powinno być "miejscu"; po czym po chwili-powtórzenie, proponuję "gdzie po chwili"; posyłając obojgu szeroki uśmiech-w tej części piszesz o Harry'm i Ronie więc nie obojgu, a obydwu; świetnie się bawilirozmawiając- znowu spacja;
OdpowiedzUsuńOdsunęła od siebie tę myśl, zsunęła-napisałabym "odpędziła" by uniknąć nadmiaru sunięcia ;); kolejna „normalna rozmowa”?, o czym zerknęła- literówka, powinno być "po czym": Kiwnęła głową i sięgając- i jest zbędne; że kilka razu usłyszała jak ktoś ją woła-literówka, powinno być razy
UsuńDalej jest powtórzenie słowa esej w sąsiednich zdaniach, w drugim zmieniłabym na pracę; Musisz mi się poddać, musisz ze mną być!-wydaje mi się, że na początku powinno być Muszę ci się podobać ;) Teraz przejdę do samego tekstu. Motyw ze spotkaniami w łazience i tajemnicami Malfoya gdzieś czytałam, więc jestem Ci wdzięczna za przypomnienie. Końcówka trochę mnie rozczarowała, wydała zbyt niemożliwa, a jednocześnie banalna. Byłoby dobrze, gdyby ten skok do wody odbył się zanim Malfoy przyszedł. Rozumiem, że ją uratuje, więc porozmawiać mogli potem. Tak jest zbyt niesamowicie. Ale tekst mi się podoba, nadużywasz kilku zwrotów i czasami stawiasz przecinek przed i (pierwszym), nie miałam jak wszystkiego wychwycić, bo piszę z tel.więc zwróć na to uwagę :) fabuła zapowiada się ciekawie, mam w głowie kilka pytań, ale na odpowiedzi cierpliwie poczekam. Życzę dużo weny i samozaparcia :)
UsuńWiększość błędów poprawiłam, jak będę miała więcej czasu, to poprawię te przecinki przed "i".
UsuńWiększości się końcówka nie podoba, chyba jest zbyt "moja". Czy mogliby porozmawiać potem... hm... pewnie tak, ale mnie się wydaje, że Hermiona potrzebowała się "wygadać" a Malfoy nie dość, że się "napatoczył" to jeszcze "zadeklarował", że posłucha. Z perspektywy czasu (bo pisałam to kilka miesięcy temu) myślę, że wtedy chodziło mi o to, że Hermionę zbyt przytłoczyło wszystko, co się wokół niej działo i dlatego tak zrobiła.
Postaram się poprawić : )
Ale wiesz, to daje do zrozumienia, że chciałaby popełnić samobójstwo, a samobójcy nie rzucają się w wodę w czyjejś obecności, przecież to oczywiste, że będzie ją ratował. Tak samo, jak prawdziwy samobójca nie mówi o swoich zamiarach, nie daje wyraźnych sygnałów, no chyba, że chce być uratowany, ale wtedy jest pozerem i robi przedstawienie, na pokaz. Nie pasuje mi to do Hermiony :)
UsuńŚwietne ! Ciekawa niebanalna fabuła , proszę kiedy kolejny rozdział bo nie wytrzymam ~Cruella
OdpowiedzUsuń: )
UsuńNa kolejny rozdział będzie trzeba czekać aż poprawi go moja kochana beta.
Oj proszę powiedz ,żeby się pospieszyła ;-) i powiadom koniecznie na grupie . ~Cruella
UsuńWitaj! Przeczytałam prolog i pierwszy rozdział i muszę powiedzieć, że bardzo mi się podoba :) Na 100% zostaję tu na długo :)
OdpowiedzUsuńMam jedno zastrzeżenie co do końcówki pierwszego rozdziału. Zgadzam się z wypowiedzią Patronuski na temat zamiaru popełnienia samobójstwa w towarzystwie Malfoy'a. Mi również trochę to nie pasuje, ale to Twój pomysł i możesz być pewna, że mnie tym nie zraziłaś ;3
Jeszcze jedno ;)))) Nie pamiętam, czy może już się zapisałaś do naszego SKP? Jeśli nie, gorąco zapraszam! ♥ http://stowarzyszenie-ksiecia-polkrwi.blogspot.com/
Mam jeszcze prośbę ;> Mogłabyś powiadamiać mnie o kolejnych rozdziałach? Czy to na którymkolwiek z moich blogów, czy przez maila
Byłabym bardzo wdzięczna! ♥
Ściskam serdecznie i ślę pozdrowienia!
~Chriss
Wszyscy się tej końcówki czepiają... Ale dzielnie biorę to na siebie. Mój pomysł, moja wizja : )
UsuńNie ma sprawy, powiadomię o każdym kolejnym rozdziale : )
Mocna końcówka. (: Moim zdaniem Ron z tym nazwaniem Hermiony szlamą przegiął i to takie nie w jego stylu, ale miał widać swoje powody.
OdpowiedzUsuńPrzepraszam za te moje dwutygodniowe opóźnienie w czytaniu i komentowaniu, jak wiesz zawsze coś, a nie chciałem czytać na raty tylko raz i porządnie.
P.S. Ile oni mniej więcej mają lat teraz w Twojej, bo przez moje lenistwo nie chce mi się szukać i szacować ich wieku?
* "w Twojej opowieści" miało być, ale widać zjadłem wyraz (:
UsuńPrzecież wiesz, że ja nic nie umiem utrzymać takie jak ktoś stworzył i zawsze "muszę" sobie wiele pozmieniać.
UsuńWiem. Ale i tak całe dwa tygodnie byłam w Hiszpanii : )
Hmm... akcja dzieje się po ostatniej książce, czyli jakoś 18, czy coś około tego.
Wiem, wiem. Jednakże Twoja wersja też jest w porządku - muszę się tylko przyzwyczaić do "nowo-starych" postaci.
UsuńI jak było w Hiszpanii?
(:
: )
UsuńCiepło... gorąco... i głośno. Nikomu nie polecam wyjazdu w lipcu i to w czasie fiesty. Ale poza tym było super. Jak na ostatni wyjazd z rodzicami to mam co miło wspominać : )
(:
UsuńU nas też było gorąco, ale tam to pewnie jeszcze bardziej. W sumie to w okresie wakacyjnym to tam musi być nieźle ludzi. A co, następny wyjazd już tylko z przyszłym mężem?
Godzinę po wschodzie słońca było już 30 stopni... więc no.
UsuńTam gdzie ja byłam, nie było aż tak dużo ludzi. Bo to małe miasteczko obok Benidormu (więc wszyscy jadą do tego turystycznego miasta).
Mam nadzieję! I mam nadzieję, że wtedy to już będzie mąż (ale spokojnie, z tym będziesz na bieżąco) : )
Uuu.. To rzeczywiście upał.
UsuńTo chociaż z tym dobrze.
(: