poniedziałek, 13 stycznia 2014

|108|. STEFANO: „Nie widział żadnych niepokojących zmian.”

Dzielił czas pomiędzy Elenę a budowę, na której pomagał. Od rozpoczęcia prac minął tydzień. Rozebrano stare ściany i resztki podjazdu, uprzątnięto teren i dzisiaj rozpoczęło się kopanie. Stefano stał obok, pochylającej się nad projektem, kobiety. Carmen miała na sobie strój roboczy, jednak nieco podkreślający jej smukłe ciało, blond czuprynę zakrywał kask. Kolejny raz warknęła niezadowolona i nim chłopak zdążył się odezwać była już kilka metrów od niego energicznie tłumacząc coś swojemu podwładnemu. Wróciła równie szybko kręcąc głową z niezadowoleniem. Kolejny raz pochyliła się nad papierami i kreśliła coś na nich nerwowo. Podnosiła się tylko, by rozejrzeć się wokół siebie i znów powracała do zajęcia.

Brunet zawołał, że wraca do domu, wsiadł do samochodu i odjechał. Mijając wysokie drzewa zastanawiał się, czy aby na pewno dobrze zrobili, chcąc tutaj wrócić. Czy Elena poradzi sobie ze wspomnieniami? Czy oboje dają radę? Wiedział, że teraz wszystko jest inaczej, jednak martwiło go to. Tak bardzo chciał, by jego żona była szczęśliwa… Jej uśmiech był najpiękniejszą nagrodą za jego starania. Chciał oglądać radość w Jej oczach, spełniać marzenia, rzeczy o których śniła nocami, o których myślała przed snem, do których wymyślała swoje historie… Chciał Jej pokazać, że jest dla niego wszystkim… Że to o czym myśli jest możliwe … A nadarzyła się ku temu najlepsza okazja – mógł spełnić jedno z największych marzeń swojej ukochanej. Obiecał sobie, że zrobi wszystko, by była tam szczęśliwa, by codziennie mógł oglądać uśmiech na jej twarzy. Bo czy mogło być coś piękniejszego?
Mijając kwiaciarnię, uświadomił sobie, jak dawno nie przynosił Jej kwiatów. Skręcił gwałtownie i zatrzymał się na niewielkim parkingu. Kupił dwie lilie po czym ruszył w dalszą drogę. Nawet podjeżdżając pod mieszkanie w głowie chłopaka kłębiły się setki myśli. Próbował je odgonić byle czym, przez chwilę nawet nucił piosenkę, ale nawet to nie pomagało. W głowie pojawiały się kolejne pytania, wątpliwości. Tak bardzo chciał znaleźć się w ramionach Eleny, bo tylko ona znała sposoby na uwolnienie jego głowy od niepotrzebnych rzeczy. Była dla niego jak anioł… I potrzebował Jej bardziej niż człowiek powietrza.
Kiedy wszedł do mieszkania od razu zorientował się, że coś jest nie w porządku. Nawet nie chodziło o ciszę, którą wyjątkowo zastał… Rozejrzał się nerwowo, nigdzie nie było krzątającej się czy czytającej Eleny, po raz pierwszy nie czekała na niego. Zapomniał o gnębiących go pytaniach, kwiatach trzymanych w dłoni. W kilka sekund sprawdził całe mieszkanie, nie było Jej w salonie, kuchni, sypialnia ani w garderobie. Z szybko bijącym sercem stanął przed drzwiami łazienki, wolał nie wyobrażać sobie co się stanie, jeśli Jej tam nie będzie… Powoli wszedł do środka i odetchnął z ulgą. Brunetka siedziała oparta o ścianę intensywnie się czemuś przyglądając.
- Eleno… - westchnął, stając przed nią. Nic. – Co się stało? Proszę, powiedz… - nadal żadnej reakcji. Chłopak klęknął obok Niej, dotykając Jej dłoni. – Elenko…
Zaskoczona podniosła głowę patrząc mu w oczy. Wyszeptała coś co zabrzmiało jak „Stefano” i ścisnęła jego dłoń. Po kilkunastu sekundach wstała, stając przed lustrem. Odwróciła się bokiem do swojego odbicia, zerknęła na nie marszcząc brwi i powiedziała:
- Jak spojrzysz to zrozumiesz.
Ale Stefano nie zrozumiał, choć patrzył na Nią już od dłuższej chwili. Długie, falowane, brązowe włosy opadały Jej na plecy, prosta grzywka zakrywała śliczne, niebieskie oczy, dalej:  charakterystyczny nos, rozchylone usta, smukła szyja z dwoma ledwo zauważalnymi ranami, naturalnie opuszczone ramiona, wiedział, że nad prawą łopatką ma wypisane jego imię, sunął wzrokiem dalej: nieduże piersi – schowane za Jej ulubionym, białym, koronkowym stanikiem, delikatne, wiecznie zimne ręce, wcięta talia, lekko wzdęty brzuch, nogi schowane za czarnymi jeansami: nie za szerokie biodra, uda - które dla niego wcale nie były za grube, zwyczajne łydki i stopy z podwiniętymi palcami. Nie widział żadnych niepokojących zmian.
- Kochanie, nie wiem o co Ci chodzi – odpowiedział rezygnującym tonem.
Odkładając lilie na podłogę wstał i podszedł do Niej. Elena westchnęła. Wzięła jego dłoń i powoli przesunęła nią od dolnej części biustonosza do rozporka spodni.
- Teraz widzisz? – popatrzyła mu w oczy, obserwując pojawiające się na twarzy chłopaka zdziwienie. – Omdlenia, dzisiejsze wymioty, wahania nastroju… To objawy ciąży.
Mówiąc ostatnie słowa wystraszona spuściła wzrok. Stefano zamarł, zaskoczony. Czyżby to było możliwe? Uśmiechnął się szeroko ujmując twarz ukochanej i podnosząc ją delikatnie pocałował.
- Nie jesteś zły? – zapytała zdziwiona, nie kryjąc ulgi.
- Nie, Elenko. Wiem, że to też jedno z Twoich marzeń – odpowiedział, widząc pojawiający się uśmiech na Jej twarzy.



***
Jak wrócę z Chin, postaram się wrzucać rozdziały
 w bardziej uporządkowany sposób (jeśli znajdę w Pekinie wenę, rzecz jasna).

8 komentarzy:

  1. O, nowy rozdział. Przeczytam w piątek, bo uczyć się muszę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ucz się, ucz. Ja wrzuciłam, bo tak pusto było.

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak myślałem, że będzie w ciąży (:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A tak z innej beczki - chyba nigdy nie zrozumiem tego procesu zachodzącego wśród wampirów - dla mnie dziecko wampira, to efekt jego przemiany innej osoby, a nie seksu.
      Jednak to Ty jesteś autorką i nie zamierzam się czepiać przedstawionej wizji świata.

      Usuń
    2. Wampir jako wampir, nie może mieć dziecka w taki sam sposób jak człowiek, bo jego ciało się nie zmienia. A Elena czystym wampirem nigdy nie była i Stefano też nie. Hmm... Jej "wampirza część" mogła przemienić kogo innego w wampira i wtedy byłoby to dziecko z przemiany (gdzieś w pierwszej części Eleny jest o tym mowa - przy przemianie Mer, o ile dobrze pamiętam). Ale w jej "ludzkiej części" zachodziły wszystkie procesy dokładnie tak jak u człowieka, czyli w tym i ciąża była całkowicie możliwa.
      Czasem nawet ja się w tym gubię... Bo ciężko jest stworzyć postać łączącą w sobie cechy ludzkie i nieśmiertelnego.
      Dla mnie zawsze jakoś tak to było. (ja nie planowałam, ale moja exprzyjaciółka sobie wymyśliła, żeby jej bohaterka była w ciąży, no i trzeba się było dostosować) : )

      A do wcześniejszego komentarza: No cóż... kiedyś musiało do tego dojść.

      Usuń
    3. Rzeczywiście, skomplikowana sprawa (:

      Musiało, musiało (:

      Usuń