niedziela, 17 listopada 2013

|107|. ELENA: „Nigdy nie przypuszczałaby, że jedno z jej marzeń może się spełnić.”

Przez ponad tydzień próbowała dowiedzieć się, co knuł jej mąż. Jednak ten, nie zdradził się ani słowem, nawet kiedy wychodził nie potrafiła, w całym mieszkaniu, doszukać się choćby małej wskazówki. Przeszukała cały dom kilka razy, zajrzała do każdej możliwej szuflady, półki, a nawet na dno szafy i pod łóżko – żadnych śladów. Nie wiedziała nic, dopóki któregoś dnia chłopak nie przyszedł do niej z uśmiechem i plikiem kartek. Rozłożył je na stole w jadalni, gdzie akurat siedziała, co chwila na nią zerkając. Jednak Elena z założonymi rękami i bladym uśmiechem patrzyła na niego pytająco.
- No chociaż spójrz – mruknął, siadając naprzeciwko niej.


Dziewczyna zerknęła na blat i z uniesionymi brwiami popatrzyła na bruneta. Na stole leżały plany i szkice domu, załatwione formalności, rachunki i wiele innych rzeczy których nie rozumiała. O co chodziło mu tym razem? Wzięła do ręki projekt, przyglądając mu się dłuższą chwilę. Budynek nie miał być zbyt duży- jednopiętrowy, z kuchnią, jadalnią, łazienką, ubikacją, niewielkim salonem i trzema pokojami.
- Czy…? – zaczęła, odkładając papier na miejsce i znów zerkając pytająco na Stefano.
- Czy to nasz dom? Tak – odpowiedział, z uśmiechem obserwując zaskoczenie pojawiające się na jej twarzy. – Oboje tęsknimy za pewnym niesamowitym miejscem, które, niestety, aktualnie jest ruiną. Już dawno temu załatwiłem wiele z tych formalności – machnął ręką w stronę blatu. – A teraz po prostu dokończyłem resztę. To była posiadłość Micka, a on zapisał ją mnie i Kayowi, tak, by dom był podzielony na połowię. Część w której mieszkaliśmy była moja, a ta, w której mieszkała Tina i Mer – Kaya. W razie śmierci jednego z nas całość miał otrzymać drugi. Nie wiedziałyście o tym… Baliśmy się, że któraś z was zrobi nam za to piekło w domu – uśmiechnął się blado widząc pojawiające się w jej oczach iskry.
- Chcesz mi powiedzieć, że jest możliwość, żebym na zawsze zamieszkała w miejscu o którym marzyłam?
- Zawsze potrafisz ubrać wszystko ładniej w słowa – mruknął, przytakując głową. Nieco głośniej dodał – Mam nadzieję, że już za kilka miesięcy wszystko będzie gotowe.
-Kilka miesiecy?!
- Ekipa zawodowych wampirów – budowlańców. Ich szef powiedział, że powinni wyrobić nawet w znacznie krótszym czasie.
Elena uśmiechnęła się szeroko. Nigdy nie przypuszczałaby, że jedno z jej marzeń może się spełnić. Stefano, ona i morze, czy można chcieć czegoś więcej? Gwałtownie wstała, chcąc Go przytulić, jednak w połowie drogi zakręciło jej się w głowie i w ostatnim momencie oparła się o stolik, powstrzymując upadek. Odetchnęła głęboko, przymykając oczy i pochyliła głowę. Czuła, jak jej ukochany wstaje i podchodzi do niej. Niemal mogła sobie wyobrazić jak pochyla się nad nią ze zmartwionym wyrazem twarzy i pyta…
- Eleno, co się dzieje?
Z przeciągłym westchnieniem brunetka popatrzyła na Niego, łagodnie pochyliła się, wpadając w Jego wyciągnięte ręce i wymamrotała coś, co brzmiało jak „Słabo mi, ale wszystko w porządku”. Była pewna, że nie do końca jej uwierzył. Stefano podniósł ją, zaniósł do sypialni i ostrożnie położył na łóżku.
- Zostań ze mną – szepnęła, obracając się na bok i ciągnąc za sobą Jego rękę.
- Nigdzie się nie ruszam, skarbie – usłyszała w odpowiedzi.
Kilka sekund później poczuła, jak kładzie się obok niej. Od razu było bezpieczniej… Choć miała wrażenie, że myśli nadal jej uciekają, a w głowie ciągle się kręci. Ale dlaczego? Nie było przecież żadnego racjonalnego powodu… Westchnęła przeciągle.
- Już lepiej?
- Troszeczkę – mruknęła.
W odpowiedzi dostała buziaka w czoło i najpiękniejszy uśmiech. Po raz kolejny zakochała się w swoim mężu na nowo. Odwzajemniła uśmiech, tonąc w Jego błękitnych oczach.
- Chyba powinnam więcej sypać.
- Oboje powinniśmy – przytaknął, pochylając się nad nią.

1 komentarz: