poniedziałek, 23 marca 2015

|113|. ELENA: „Mój Aniele...”

Blada ręka wprawiała w ruch jasną, drewnianą kołyskę. Od czasu do czasu można było usłyszeć jęk niezadowolenia malucha, który przebudził się, wyrwany ze snu. W całym domu panowała cisza, tłumiona jedynie brzękiem elektronicznych sprzętów. Posiadłość… ich własna, wymarzona, wyśniona… nad brzegiem morza, gdzie z wielkiego okna sypialni rozciągał się piękny widok na piasek i fale błyszczące we wschodzie słońca. Jasny, niepozorny dom, z czerwoną dachówką, brązowymi okiennicami, trawą wokoło… Z, nie za dużym, salonem utrzymanym w odcieniach brudnej bieli i błękitu, z niewielką kuchnią, jej wyidealizowaną sypialnią i małym pokoikiem w którym właśnie siedziała. Tutaj górował blady róż, nieco białych koronek i jasne, drewniane mebelki. Kołyska, niewielka komoda, mały stolik, jasny fotel, lampa, dająca przytłumione światło i kosz, powoli zapełniający się zabawkami. Pokoik małej, miesięcznej Ingrid. Maleństwa, słodko zasypiającego od miarowego kołysania, otulonego miękkim kocykiem i zaciskającego maleńkie piąstki.

Elena uśmiechnęła się ciepło, zerkając na buzię córeczki. Kochała ją bardziej, niż wcześniej mogła sobie wyobrazić. Widziała w niej siebie i Stefano. Jej, odrobinę za duży, nos, delikatnie odstające uszy, Jego niebieskie oczy i ciemne włosy. Była tym, na co Elena tak bardzo czekała, tym, z czego tak się cieszyła i tym, czego tak bardzo potrzebowała. Bo świadomość, że jest potrzebna na nowo popędzała ją do życia. Nadawała sens, kiedy zaczynało go brakować.
  Z uśmiechem wspominała chwilę, kiedy Stefano wracał i odnajdywał je tutaj. Patrzył na nie z oczami błyszczącymi ze szczęścia. Czasem przystawał w progu, by posłuchać, jak Jego ukochana szepce coś cicho, trzymając dziecko na rękach. Czasem podchodził do Eleny, składał na jej szyi delikatny pocałunek, po czym witał się ze śpiącą córeczką, delikatnie muskając palcami jej rączkę. Był tak szczęśliwy… Tak dumny… Elena nie potrafiła oderwać od Niego oczu. A kiedy sam brał ją na ręce, siadał w bujanym fotelu i tysięczny raz opisywał Elenę... wtedy stała w futrynie drzwi i patrzyła na nich z uśmiechem.
- Masz najpiękniejszą mamę na świecie… - mówił. - Kiedyś sama odkryjesz, że jej uśmiech działa cuda, a dotyk jest tak delikatny, że wyleczy nawet największy ból… Maleństwo… Jesteś do niej podobna, wiesz? Kiedyś będziesz patrzyła takim samym, zniewalającym spojrzeniem. Jesteś drugim aniołem w moim życiu, – zazwyczaj wtedy podnosił głowę i patrzył Elenie w oczy, kończąc: - zaraz po twojej niesamowitej mamie.
Uśmiechała się do Niego… rozczulał ją ten widok. Bo czy mogło być coś piękniejszego?
- Mój Aniele… - usłyszała tuż nas swoim uchem, przymknęła oczy, czując oddech na swojej szyi.
Ale Stefano stanął przed nią, zerkając na śpiącą słodko Ingrid. Pozwolił jej wstać, wtulić się w Jego ramiona i przez chwilę pozostać w takiej pozycji. Później odsunął ją od siebie na kilka centymetrów, spojrzał w oczy… nie trzeba było więcej by utonęła w tym spojrzeniu. Pocałował ją tak, że od razu chciała więcej, że właściwie…
- Zasnęła – szepnął jej do ucha, muskając szyję.
- Zasnęła… - powtórzyła za Nim, jakby w ogóle nie zrozumiała tych słów. Ale rozumiała. Doskonale.

***
Chyba mój ulubiony rozdział (nic dziwnego). Zasnąć obok takiego małego brzdąca, który niesamowicie się wierci żeby, w końcu, się przytulić, pogłaskać swoją maleńką, delikatną rączką i zasnąć... cudowne.

7 komentarzy:

  1. Wreszcie chwila spokoju, bez żadnych lęków i smutków. Mam nadzieję, że głównej bohaterce pozwoli to odpocząć od tych gorszych momentów w jej życiu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo sporo ich ma, co?
      Ja też chcę tak jak Elena! (musiałam)

      Usuń
    2. Raczej powiedzieć, że "mało" to się nie da.
      Co chcesz jak Elena? Spokój czy dziecko?

      Usuń
    3. Mhm : ) nic nie poradzę na to, że Elenę piszę jak jestem nie w humorze (choć ostatnio przerzuciłam się na Dramione).

      Najlepiej to i spokój i dziecko.

      Usuń
    4. Pisz, jak Ci wena dyktuje (:
      Wiesz, może kiedyś się ziści jednio i drugie.

      Usuń
    5. Moja wena ma raczej "smutną twarz".
      Bardzo bym chciała. Choć jak będę miała drugie to z pierwszego zostanie niewiele.

      Usuń
    6. (:
      Raczej trudno to pogodzić, ale chyba też się czasem da.

      Usuń