czwartek, 6 listopada 2014

023. Dramione

Spokojnie, to tylko miniaturka ( i to w dodatku bardzo krótka jak na moje, zwłaszcza ostatnie, możliwości).

***

Oboje zdecydowali się wrócić na ten ostatni rok...

On - milczący i opanowany, na którym bitwa bezlitośnie odcisnęła swoje piętno.

Ona - wściekła i poirytowana, że przyjaciele tak bezlitośnie ją wystawili, nie chcąc wracać z nią.

Oboje smutni i przygnębieni, pogrążeni w dalszych i bliższych wspomnieniach. Pozostawieni sami sobie, ale... On znienawidzony, a Ona kochana przez wszystkich. On obojętny, a Ona targana emocjami. On czystej krwi, a Ona z mugolskiej rodziny. On przeklęty, a Ona wywyższana. On zimny jak lód, a Ona nieokrzesana jak ogień. On - Slytherin, a Ona - Gryffindor.
Całkowicie różni, wiecznie sobie przeciwni i wrodzy, a teraz mieli spotkać się ponownie, ostatni raz w murach Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie.


Czasem mówią, że przeciwieństwa się przyciągają...



Ale to nie do końca było tak... Bo minęło sporo czasu, zanim Hermiona zrozumiała jak bardzo się zmienił, dostrzegła smutek i przegraną w Jego oczach, zrozumiała Jego bezradność, bezsilność, niemoc, Jego upokorzenie przez ciągłe wyśmiewanie i szydzenie, Jego ludzką twarz. Również Draco potrzebował czasu, by zobaczyć Jej rozpacz, smutek, tęsknotę za przyjaciółmi i ukochanym, Jej złość na nich, Jej zagubienie w roli Jednej-z-Wielkiej-Trójki, zrozumieć Jej płacz i częste łzy, coś ponad to, że jest szlamą.

Rozumieli się bez słów, bo oboje zbyt często czuli to samo. Nieświadomie wpadając w sidła tajemniczej siły, splatającej ich z sobą. Coraz bardziej potrzebując ukradkowych spojrzeń, przypadkowych rozmów, niewinnych gestów. Coraz mocniej ta siła ciągnęła ich ku sobie, nie zważając na nic. Choć oboje tłamsili ją pod rozsądkiem, racjonalnym myśleniem, rozumem, pod zdecydowaniem i tym co wypada. 

Bo przecież na Hermionę czekał z utęsknieniem Ron, z którym była szczęśliwa, przecież Draco nie mógł, nie potrafił zniszczyć tej Jej powojennej idylli, jedynie dla zaspokojenia własnych zachcianek. Nie mogli poddać się tej tajemniczej sile również za względu na to kim byli, jak odbierał ich Hogwart, jak widzieli ich inni, kim dla siebie byli przez te wszystkie lata. Nie mogli.

Ale ta miłość, owijająca ich niczym diabelskie sidła, będąca nieustępliwą siłą nie zważała na nic. Męczyła, nękała, podsuwała sny, potęgowała tęsknotę i otulała ich swoją szatą pożądania. Nie patrzyła na ich bunt, na decyzje o podporządkowaniu rozsądkowi, nie słuchała lamentów i błagań. Czekała cierpliwie długie miesiące, by osiągnąć swój cel...

Aż w końcu, w jeden z pierwszych zimowych wieczorów, wszystko się zmieniło... Wszelki protest, rozsądek i racjonalizm przestał mieć znaczenie. Otuleni czernią nocy, niewidoczni, tajemniczy, związani sidłami nadprzyrodzonej siły, poddali się. W obietnicy, że to tylko ten jeden raz, pozwolili miłości wygrać, dali ponieść się chwili i pożądaniu.

Hermiona tonęła w Jego oczach, przeszywających Jej ciało dreszczami, w spojrzeniu pełnym podziwu i tęsknoty, rozkoszując się dotykiem Jego chłodnych dłoni. Tak bardzo tego potrzebowała...
Draco podziwiał Jej miękkie wargi, które aż domagały się, prosiły o pocałunki, Jej smukłą talię, delikatną skórę, której dotyk uwielbiał, Jej oczy pełne tęsknoty i prośby o więcej.


Jak mogli temu nie ulec? Nie poddać się? Jak mogli szukać jakiejkolwiek drogi ucieczki... Skoro żadnej nie było?


Żadne z nich nie potrafiło zapomnieć o tamtej nocy...

Choć Hermionę męczyła tamta zdrada, ta cudowna chwila, w której poczuła, że żyje, której konsekwencje teraz dźwigała. Co dręczyło ją, rozrywało od środka, ale potrzebowała tego więcej i więcej... Pragnęła znów utonąć w Jego objęciach, zapomnieć o wszystkim, być szczęśliwą, bezpieczną.

Jednak obje chcieli... Zbyt bardzo chcieli więcej. I z każdym kolejnym spotkaniem ta chęć wzrastała. Tajemnicza siła oplatała ich, wiązała i z dnia na dzień ciągnęła ku sobie coraz bardziej. Upajali się tą zakazaną miłością, pragnęli więcej adrenaliny, pobudzającej ich do życia, nadającej im sens.

Nawet o powrocie z przerwy świątecznej kontynuowali romans. Draco nie potrafił zapomnieć o Jej uśmiechu, błysku w oczach, Jej delikatnych ust i ciała, nad którym ciągle się zachwycał. Potrzebował Jej, pragnął i kochał Ją. Marzył, by była szczęśliwa.

Spędzali ze sobą każdą wolną chwilę, cieszyli się sobą... Było tak romantycznie jak w Jej marzeniach, tak błogo jak On pragnął. Było tak idealnie... zbyt idealnie, by mogło to trwać wiecznie...

Oboje zdawali sobie z tego sprawę, kiedy wracali pociągiem do domu. Ekspres Hogwart nieubłaganie gnał po szynach, z każdą sekundą zbliżając się do miejsca końca. Do ich rozstania, do decyzji, od której oboje próbowali jeszcze uciec.

Pocałunkami spijał Jej łzy, rozumiał Jej rozpacz, smutek i ból, bo sam je czuł. Szeptał słowa pocieszenia, a Ona odpowiadała na nie bladym uśmiechem. Już za Nim tęskniła, choć jeszcze siedział obok Niej i wtuliła się w Jego ramiona. Choć jeszcze tutaj był.
Ten ostatni raz... Ostatni z ostatnich.

W jednym z końcowych przedziałów, zablokowanych i zamkniętych tak, że nikt by ich tutaj nie znalazł, pośród stukotu kół, lekkiego kołysania wagonem, gwaru wracających do domu uczniów. Właśnie wtedy był ich ostatni raz... pierwszy dla każdego z nich, a zarazem ostatni dla nich razem. Cudowny, wyjątkowy i niezapomniany. Był ukoronowaniem, wisienką na torcie, ich wspólnego, ostatniego roku w szkole. Był ich pożegnaniem z Hogwartem i ze sobą. Był magią. Śmiercią w diabelskich sidłach miłości.



11 lat później widzieli się na peronie 9 i 3/4. Hermiona z Ronem, któremu nigdy nie przyznała się do zdrady, córką Rose i młodszym od niej Hugo. Draco z Astorią i ich synem Scorpiusem. A nawet Harry z Ginny i gromadką ich dzieci. Wszyscy wysyłając swoje pociechy do Hogwartu... Wszyscy, poza Ronem.


16 komentarzy:

  1. Koniec dołuje. Miałam nadzieję, że po latach wrócą do siebie. Pięknie piszesz :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze przyznam, że koniec wymyśliłam na samym początku... I chciałam napisać coś, w gruncie rzeczy, smutnego.
      Dziękuję za pochwałę : )

      Usuń
  2. I się "zdemotywowałem" na końcu (chociaż nie ma takiego słowa). Jednakże ogólne wrażenie pozytywne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie to "demotywowywuje" za każdym razem kiedy to czytam.
      A to mnie zaskoczyłeś... : )

      Usuń
    2. (L
      Dlaczego zaskoczyłem? Nigdy nie byłem szczególnie fanem happy endów.

      Usuń
    3. : )
      Mało osób mówi, że ma pozytywne wrażenia to po tym.

      Usuń
    4. Moim zdaniem oni i tak nie mieliby szans być razem szczęśliwi. Prędzej czy później różnice między nimi by się ujawniły.
      Może tylko Rona szkoda, ale ja go nigdy nie lubiłem szczególnie.

      Usuń
    5. No tak...
      Ale i tak "nie wybaczę" nigdy Rowling, że Hermiona wyszła za Rona.
      Ja z Weasleyów to lubiłam tylko Freda, Georga i Charliego.

      Usuń
    6. (:
      Musimy z tym żyć, że autorzy nie zawsze wszystkich zadowolą swoimi pomysłami na bohaterów.

      Usuń
  3. Świetna miniaturka! Ale ten koniec... Ahhh. Nie wiedziałam czy płakać, że nie są razem czy śmiać się takim diabelskim śmiechem :) Niesamowicie zaskoczyłaś mnie. Oczywiście pozytywnie! Dobra robota ;)
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taki właśnie miał być efekt końcówki. Cieszę się, że się udało : )

      Usuń
  4. Oh nie ! Zniszczyłaś mnie końcówką! Byłam pewna, że Rose jest Rona! Jak ja bym chciała żebyś napisała sequel, teraz ze szczęśliwym zakończeniem :< Tak strasznie nie lubię smutnych zakończeń, bo wprawiają mnie w melancholijny nastrój.

    OdpowiedzUsuń
  5. PS! tylko jeśli Ron nie miał dziecka, to z kim Hermiona ma Hugo??? ; oooo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojj. Tak miałam wtedy humor na coś smutnego.
      Pomyślę nad sequelem : )

      Bo Hermiona wysyła Rose do szkoły (ona ma 11 lat) a Hugo jest młodszy (więc nie idzie do szkoły jeszcze). Hugo jest synem Rona : )
      Chyba to wytłumaczyłam w miarę składnie... chyba ;p

      Usuń